Różaną Rezydencję miałam okazję odwiedzić już po raz trzeci. Zawsze chętnie spędzam tam czas. Tym razem był to czerwcowy weekend pełen słońca. Było przepięknie! Wspaniałe miejsce, cudowne kobiety, pozytywne nastawienie, otwartość, relaks, czas ze sobą…. Wyjazd, jak zwykle, organizowała Ela Dąbrowska wraz z Akademią Radosnego Życia.
Być może uznasz, że to dziwne, ale zawsze kiedy wybieram się na wyjazd organizowany przez Elę to wiem, że będzie magicznie, pięknie i niezapomniane. I nie zawiodłam się.
Zdarza się, że spotykam podczas tych wyjazdów znajome co jeszcze wzmaga przyjazną i bliską atmosferę. Już od przyjazdu jest gwar i rozmowy. Jeśli pojawia się ktoś nowy jest serdecznie witany i od razu może się poczuć jak wśród bliskich.
Samo miejsce dobrze nastraja, można usiąść w pięknym salonie…
… albo w ogrodzie. A miejsc na to jest sporo, bo znajdziesz tam altanki z wygodnymi kanapami, leżaki, krzesła.
Są stawiki i jest rechot żab.
Jest tak jakbyś była poza rzeczywistością, poza światem. Może trochę też dlatego, że jak wjeżdżasz otwiera się i zamyka się za Tobą brama…
…i widzisz przed sobą taki obrazek.
Niezaprzeczalnie lubię to miejsce, ma w sobie mnóstwo uroku. Zawsze się tam czuję dobrze. Polecam spróbować.
No i w końcu Ela Dąbrowska zrobiła otwarcie oficjalne wyjazdu, usiadłyśmy w altance w kręgu, ubrane na biało i rozpoczęły się nasze rytuały – karty wyciągane z intencją, joga śmiechu, ukochanie siebie, wspólne przeżywanie ważnych momentów i doświadczanie siebie w gronie kobiet.
To niesamowite doznania. Nie można ich z niczym innym porównać. I zdecydowanie trudno opisać. O wiele lepiej po prostu – doświadczyć!
Mogłyśmy się poczuć jak boginie – o to również chodziło!
I nawet jeśli zrobiło się czasami poważnie to joga śmiechu zawsze wszystko rozładowała. 🙂
***
Był też czas na masaże. Panie, które się nimi zajmują w Różanej Rezydencji są cudowne – profesjonalistki w każdym calu. Wyszłam po moim masażu pełna energii i całkowicie odprężona. Było mi to bardzo potrzebne. I każda z uczestniczek, która wychodziła z gabinetu – miała błogi wyraz twarzy i wychwalała masaż. Zdecydowanie warto!
***
Kolację zjadłyśmy w pięknym otoczeniu i dźwiękach fortepianu – co wzmagało jest przecudny nastrój.
Wieczorne zajęcia z Basią Sawicką rozpoczęły się po 20tej i skończyły ogniskiem w ogrodzie. Były rozmowy, twórcze, inspirujące, głębokie. Mogłyśmy podzielić się swoimi przemyśleniami na różne tematy. Była radość i smutek, było oczyszczenie, puszczenie i odnowa. Piękny procesy się działy.
***
Kolejnego dnia rano zadbaliśmy o zdrowie z Moniką Sylwestrowicz. Był trening wibracyjny ze Smovey oraz opowieść o różnych możliwościach powrotu do zdrowia Rozbudziło to nas i nasz apetyt. 🙂
I dobrze, bo śniadanie było bogate – pełna obfitość.
Po śniadaniu miałyśmy czas dla siebie. Można było się poopalać, poleżeć i popatrzeć w niebo, pobyć ze sobą, albo porozmawiać z innymi kobietami. Pełna dowolność. Tym razem chętnie dołączyłam do rozmów o rozwoju, zmianach w życiu, doświadczeniach, którymi dzieliłyśmy się chętnie. Pozdrawiam was, kochane bardzo! Mam nadzieję, że do zobaczenia na jakimś kolejnym wyjeździe z Elą i Basią!
A później była przestrzeń na śpiew z Iwoną Manistą-Kutryś. Było jak zwykle magicznie, wzruszające doświadczenie. Słowa jej utworów, których uczyła nas Iwonka są niesamowite. Zresztą ona tak śpiewa. Byłam na jej koncercie i serdecznie polecam jeśli będziesz miała kiedyś taką okazję!
A po naszym śpiewaniu był lunch, który kończył ten piękny weekend. Zawsze za krótki….
I trzeba się było pożegnać….
Już myślę kiedy znowu będzie szansa na przeżycie takich cudnych chwil w tak wspaniałym towarzystwie.
Do zobaczenia!