Marzenie muszelki – Katarzyna Rybicka

| |

Wakacyjna historia małej muszelki z drugim dnem. Historia inna niż wszystkie.

Katarzyna Rybicka

 

Ta historia wydarzyła się na małej plaży. Pełno było na niej różnych muszelek wyrzuconych przez morze. Każda z nich nosiła w sobie pamięć szumiących fal i chłód morskich głębin. Każda na swój sposób radziła sobie z przeprowadzką do piaszczystej krainy. Jedna z nich pojawiła się na plaży razem ze swoim marzeniem o zagraniu z orkiestrą. To była wyjątkowo muzykalna muszla. Nie chodziło może nawet o wielki talent, co o zamiłowanie do muzyki i wewnętrzny przymus, aby realizować się w tym kierunku. Muszla nuciła więc wszystkie utwory muzyczne, jakie kiedykolwiek wpadły jej w ucho. Ba! Sama tworzyła nowe melodie i to nie byle jakie, bo rozpisane na pełną orkiestrę. Oczami wyobraźni widziała siebie, jak siedzi na środku sceny, pięknie gra, a publiczność słucha jak zaczarowana, a potem gromko bije brawa, żądając bisu. Kłopot polegał na tym, że muszelka była jedyną muzykującą muszlą na plaży i w dodatku nie znała żadnej orkiestry.

Nadszedł dzień, kiedy muszelka znudziła się już snuciem swojego marzenia, które jak plaża długa i szeroka, nie miało szans na realizację. Postanowiła zastanowić się mocno nad sednem swego pragnienia. Zamknęła się na wszystko, co na zewnątrz. Zajrzała w głąb siebie, szukając wskazówek i podpowiedzi. Po długiej chwili ciszy… znalazła tam muzykę… potem jeszcze więcej muzyki… i obraz siebie, razem z innymi muszlami, zanurzonymi we wspólnej radości i zabawie. Plan działania wydał się jej oczywistością. Stworzy własną orkiestrę! Tylko gdzie znaleźć muzyków? Obraz jej pragnienia podpowiedział, że nie muszą to być wielcy artyści, ale ci, których lubi i z którymi będzie chciała spędzać dużo czasu. Zaczęła więc pytać tych, których znała i którzy mieszkali w pobliżu, czy nie zechcieliby pomóc w spełnieniu jej marzenia.

Na początku muszle myślały, że sobie żartuje. Potem, że coś jej się pomieszało z powodu fali upałów. Ale kiedy muszla raz za razem opowiadała o swoim pragnieniu, o tym jak jest dla niej ważne i jak bardzo by ją to uszczęśliwiło… Znalazły się dwie chętne, które choć nie za bardzo miały pojęcie o muzyce, to bardzo chciały uszczęśliwić swoją przyjaciółkę. Specjalnie dla nich muszla wymyśliła i wykonała pierwsze instrumenty i pokazała jak wspólnie mogą tworzyć melodie. Bawiły się świetnie, zupełnie zapominając o reszcie świata. Wiatr niósł dalej te dźwięki po plaży, zapraszając inne muszle do przyłączenia się. Nie minęło dużo czasu, a muszli udało się skompletować pełną orkiestrę. Wszyscy byli amatorami, ale każdy miał wielkie serce dla muszelki, samej muzyki lub wspólnego przeżywania święta, jakim był cotygodniowy koncert. Bo o to też przecież chodziło, o występowanie przed publicznością.

Każdej soboty muszle zbierały się na specjalnie przygotowanej scenie, którą stworzono z wyrzuconego przez morze kawałka drewna i dawały najlepszy na świecie koncert na cześć przeżytego dnia, nowych nut, które zebrały się w zgrabnych utworach, przyjaźni i radości ze wspólnego tworzenia. Z każdym tygodniem publiczność dopisywała coraz bardziej, aż sobotnie koncerty stały się najbardziej wyczekiwanym momentem tygodnia. Wszyscy mieszkańcy plaży schodzili się i dawali ponosić muzyce, wspólnym wzruszeniom, a czasem i skocznej zabawie, bo orkiestra grała bardzo różne utwory. Słuchacze żywo reagowali na muzykę, bo pochodziła z najczystszego pragnienia i radości z bycia częścią wspólnoty.

Pewnego dnia na plaży zjawił się bardzo elegancki pan i koniecznie chciał rozmawiać z muszelką, która stworzyła orkiestrę. Okazało się, że pan jest znanym menedżerem gwiazd i przyjechał z propozycją światowej trasy. Opowiedział o tym jak sława muszelkowej orkiestry sięga daleko poza małą plażę i jak wszyscy na własne oczy chcą zobaczyć to zjawisko. Dlatego właśnie pan menedżer przyjechał, oferując górę pieniędzy i roczne występy na największych światowych scenach. Czy nie jest to wyjątkowy uśmiech losu i spełnienie marzeń muszli, pytał menedżer, podsuwając lukratywny kontrakt do podpisania. Wszyscy obecni na plaży ujrzeli oczami wyobraźni ogromne plakaty zapowiadające wielką trasę. Tłumy nowych wielbicieli wiwatujących na cześć muszelki w różnych odległych krainach. Nagrody publiczności. Nagrania z koncertów. Płyty stające się bestsellerami. Kolejne hity, których autorem była muszla z zupełnie zwyczajnej plaży… Z ich plaży. Muszla rozejrzała się dookoła. Zobaczyła morze przyjaciół, którzy tu i teraz wiwatowali z okazji jej spełnionego marzenia i gratulowali zaczynającej się światowej kariery. Zobaczyła zwykłe muszle, które podążyły za głosem jej muzycznego pragnienia i stały się orkiestrą, choć nic nie wiedziały o muzyce. Ufając melodii przyjaźni i życzliwości. A teraz świętując jej sukces.

Muszla wróciła do swojego pragnienia. Znalazła tam muzykę, przyjaciół i wspólną zabawę. Bliskie muszle z jej plaży. Kamyki, które czekały na sobotnie koncerty, pasikoniki, biedronki i młode ważki, które przylatywały specjalne z odległego brzegu rzeki. Wszystkich tych, którzy wspólnie tworzyli wyjątkowy klimat sobotnich spotkań. Czy światowa trasa orkiestry jest ukoronowaniem marzenia muszli? Muszę panu odmówić – powiedziała stanowczym głosem muszelka. Gwar na plaży ucichł jak makiem zasiał. Tu jest moje miejsce i spełnienie mojego marzenia, kontynuowała. Tu jest moje serce, przyjaciele, muzyka, jaką tworzę i to, co najważniejsze – więzi jakie dzięki niej powstały. To dlatego jest ona magiczna. Proszę przekazać tym wszystkim, którzy czekają na nasze koncerty, że zapraszamy do odwiedzin, możemy nawet część naszych występów transmitować na żywo. Ale proszę przede wszystkim im powiedzieć, że ta magia, którą chcą odnaleźć, jest bliżej niż myślą. Ona jest już w nich i dookoła nich, w tych, którzy mogą zostać ich przyjaciółmi i pomóc w spełnieniu ich marzeń, mówiąc to muszla pokazała na zgromadzonych wokół niej towarzyszy, którzy z nową energią i radością zaczęli oklaskiwać muszlę i jej decyzję. W tym bowiem momencie dotarło do nich, że to wspólne muzykowanie i bycie razem, było też ich, spełnionym dzięki muszelce, marzeniem.

P.S. Wiesz, ja też zapraszam do swojej orkiestry…

 

„A gdyby tak… otworzyć oczy w ciemności i zobaczyć w niej ogrom miłości. I gdyby tak stanąć w pełnym świetle i odczuć przyjemność bycia sobą. A potem uśmiechnąć się szeroko, rozejrzeć dookoła i zobaczyć innych ludzi, którzy robią to samo… Tak wygląda moja wioska, moje ludzkie stado, które zwołuję listami niosącymi spokój  i spotkaniami ożywiającymi ducha. Nazywam się Katarzyna Rybicka i pomagam wrażliwym ludziom nazwać tęsknoty ich serca, przytulić samotność i rozświetlić ich ścieżkę na nowo bijącym sercem.”

 

Artykuły tej samej autorki:

Katarzyna Rybicka – Bezcenna…

Katarzyna Rybicka – Jak chwast

Poprzednie

Myślenie wizualne 2.0 – Karolina Jóźwik

A ja żem jej powiedziała, czyli co ma do powiedzenia Katarzyna Nosowska

Dalej