Moja przyjaciółka mierzy się dziś ze stratą, z którą ja zmierzyłam się kilka lat temu. Jej strata przypomniała mi o mojej. Każdy z nas jest inny, ale wiem, że cierpi. Ten wpis nie będzie o stracie, ale o żalu. On się z nią wiąże.
Całe życie mierzymy się ze śmiercią. Nie jesteśmy w stanie jej oswoić. Tym bardziej powinniśmy żyć pełnią kiedy jest na to czas. Coraz częściej dopadają mnie refleksje, różne, ale te dotyczące końca też. Tak chyba dzieje się w tej symbolicznej połowie życia, czyli po czterdziestce.
Te informacje już obiegły internet kilka razy, nie jestem pierwsza, ale warto je sobie przypominać. Nasza pamięć jest zawodna, wpadamy w wir życia i zapominamy.
Dlatego zdecydowałam, że Wam dziś przypomnę o tych 5 rzeczach, których ludzie najczęściej żałują przed śmiercią.
Zapewne słyszałyście o pielęgniarce z Australii Bronnie Ware, która przez kilka lat rozmawiała z ludźmi, którym zostało ostatnie kilka miesięcy życia. Spędzała od 3 do 12 tygodni z osobami, które wiedziały, że niedługo ich życie się zakończy. Rozmawiała z nimi, aby złagodzić ich ból i przygotować ich do śmierci. Na podstawie przeprowadzonych rozmów napisała książkę „The Top Five Regrets of The Dying”.
Czego zatem najbardziej żałowali w obliczu zbliżającej się śmierci?
1. Żałujemy, że nie mieliśmy odwagi żyć własnym życiem, a nie życiem które oczekiwano od nas.
Zadziwiające jest to jak wielu z nas żyje życiem innych ludzi. Spełnia ich oczekiwania, idzie nie na te studia. Pracuje tam, gdzie ktoś by nas widział… Często nie znamy siebie. Nie wiemy co jest nasze. To zdecydowanie duże wyzwanie – zadać sobie trud spotkania się ze sobą prawdziwą. Wiem, bo to robię. Wiem też, że warto. Jeśli nie żyjesz w zgodzie ze sobą to i tak wyjdzie – choćby w chorobie, w zmianie, która przyjdzie z zewnątrz. Pomyśl w jakim punkcie życia jesteś póki czas.
2. Żałujemy, że pracowaliśmy za ciężko.
Zaczęłam pracę kiedy był tzw. „wyścig szczurów” zjawisko znane pokoleniu, które weszło w dorosłość w okresie zmian epokowych zeszłego wieku. Ten wyścig mnie pochłonął. Żyłam tylko pracą. Nie miałam już siły na nic więcej. Z biegiem lat starałam się to jakoś ułożyć, ale zawsze praca stanowiła większość mojego życia. Czy było warto – nie, ale nie potrafiłam inaczej. Wtedy. Warto się przyjrzeć temu kawałkowi swojego życia, bo praca jest po to żeby żyć, a nie odwrotnie. Może można żyć za mniejsze pieniądze, a może efektywniej pracować?
3. Żałujemy, że nie mieliśmy odwagi wyrażać swoich uczuć.
Niewyrażanie własnych uczuć powoduje wewnętrzny konflikt i blokady w ciele. Komunikujmy to co czujemy, kim jesteśmy, ale szczerze. Nie duśmy swoich odczuć, potrzeb w ciele. To nam nie służy. Bądźmy szczerzy ze sobą i innymi, to zdecydowanie najlepsze wyjście.
4. Żałujemy, że nie pozostaliśmy w kontakcie z przyjaciółmi.
W dzisiejszym świecie, który pędzi jak oszalały, bardzo trudno znaleźć wspólny czas na spotkanie. Ba, często nawet na telefon… A relacje to bardzo ważna część naszego życia. Ich utrzymywanie wymaga wysiłku, ale i chęci. Jeśli chcesz to znajdziesz czas dla tych, którzy są dla Ciebie ważni.
5. Żałujemy, że nie pozwoliliśmy sobie być szczęśliwszymi.
Ciągle jest nie tak jak byśmy chcieli. Czegoś brakuje. Do czegoś dążymy. Nie potrafimy się cieszyć tym co tu i teraz. Łapałam się na tym często, że to jeszcze nie to, że tam, kiedyś, gdzieś będzie lepiej i dopiero będę szczęśliwa. No cóż, tak naprawdę mamy tylko to co jest dziś. Nie wiemy co będzie jutro. Nie wiemy czy tam, kiedyś, gdzieś będziemy szczęśliwsze. Dajmy sobie przyzwolenie na szczęście już dziś!
Jak zauważyłeście, na tej liście nie było mowy o sławie, karierze, podbojach miłosnych i pieniądzach.
Dla mnie te 5 rzeczy ściśle wiąże się z tym co ważne w życiu, a co często dopiero w obliczu śmierci jest dla nas oczywiste.
Chciałabym na końcu życia móc potwierdzić „Niczego nie żałuję” i zaśpiewać za Edit Piaf „Je ne regrette rien”. Tego i Wam życzę!
To prawda, ponoć najbardziej żałuje się zaniedbanych relacji międzyludzkich. Pamiętam, że ksiądz Kaczkowski też o tym mówił u Łukasza Jakóbiaka.
Pozdrawiam ciepło
Monika