W piątkowy wieczór, 15 kwietnia, odbył się na Mysiej 3, wernisaż Wioletty Karaś pt. Color wings – Fly with colors. Faktycznie od wejścia było kolorowo, co świetnie było widać na bieli ścian. Obrazy miały przestrzeń, by wybrzmieć. Od razu kilka rzuciło mi się w oczy:)
Wioletta Karaś, autorka obrazów i Katarzyna Wicha-Gajek, organizatorka wernisażu
Wioletta Karaś zaprosiła gości do świata koloru, fantazji, podróży i wyobraźni. Żaden z obrazów nie miał tytułu. Na pytanie dlaczego – autorka odpowiedziała, że nie chciała niczego narzucać, że każdy znajdzie odpowiednią dla siebie nazwę jej obrazów. W jej twórczości dominuje żywa kolorystyka, tekstura wychodzi wręcz z płótna – efekty uzyskany dzięki zastosowanym technikom mieszanym. Inspiracją jej prac jest otaczający świat, przeżycia, emocje, ludzie i egzotyczne podróże, które artystka uwielbia. Kolejne pasje artystki, które bez wątpienia miały wpływ na jej twórczość to taniec, sport i muzyka. Emocje, które wywołują u artystki można znaleźć w jej obrazach:
W oko wpadło mi szczególnie kilka obrazów. Jako, że kocham kolory to akurat Wioletta Karaś trafiają w mój gust. I na pewno bije z nich niesłychana energia, radość, pasja.
Podobało mi się zaproszenie do spełniania swoich marzeń przez autorkę. Ona to robi i jak widać można. Dlatego Ty również możesz! To było bardzo pozytywne przesłanie tego wydarzenia!
Po krótkim przywitaniu gości mieliśmy okazję wysłuchać występu Tercetu Egocentryczny
oraz obejrzeć pokaz tanga w wykonaniu znanych instruktorów Tanga Argentyńskiego: Jakuba Milongi i Magdaleny Bochińskiej. Był to piękny pokaz przy pięknej muzyce, a efekt możecie obejrzeć na poniższym filmie:
[youtube id=”W2FsI44IB9k” align=”center” mode=”normal” autoplay=”yes”]
Ale i na zdjęciu:
Wernisaż miał również swój cel charytatywny, gdyż był zorganizowany z myślą o podopiecznych Fundacji Jonatan, w ramach akcji POMOC TO SZTUKA, którą Wioletta zorganizowała już po raz czwarty. 10 % ze sprzedaży każdego z obrazów zostało przekazanych na konto tejże fundacji.
Dla mnie ten wersnisaż był również miejscem spotkań. Miałam okazję porozmawiać z koleżanką, z którą pracowałyśmy swego czasu w jednej korporacji, która pierwsza mnie rozpoznała i zagadała. Nie znam dobrze autorki obrazów, ale okazało się, że ona również kiedyś w tej samej firmie pracowała. I wniosek z tego taki, że świat jest mały i nie wiadomo gdzie, kogo możesz spotkać. A wniosek drugi – mnóstwo ludzi szuka swojej drogi, spełnia marzenia, nawet jeśli wydają się nierealne, a ten wernisaż pokazał mi, że można, trzeba tylko czegoś bardzo chcieć i działać! Tym optymistycznym przesłaniem kończę dzisiejszy wpis i uśmiecham się do Was szeroko:) Hmm… a może kolorowo? 😉