Rozwój osobisty – o co tak naprawdę chodzi? – Anna Kossak

| |

O rozwoju osobistym już niejeden artykuł został napisany 🙂 To nadal ciekawy temat i chętnie czytany. Sam proces nigdy się nie kończy, bo każda/y z nas ma na świecie coś do przerobienia. A od czego warto zacząć? Przeczytaj!

annakossak

Rozwój osobisty – o co tak naprawdę chodzi?

Anna Kossak

Jedni uważają, że celem życia jest rozwój osobisty, inni – że to wyciąganie od ludzi kasy. A jak jest naprawdę? Moim zdaniem: i tak, i tak. W każdej branży są fachowcy i partacze. Jedne narzędzia są skuteczne, inne nie – to zależy od sytuacji. Im dłużej obserwuję to, co się dzieje – z innymi, ale także ze mną – dochodzę do wniosku, że działa wszystko i nic – to zależy od tematu, osoby, czasu i miejsca. Nieraz zmiana jednego z czynników spowoduje inny skutek. Bo czasem nie jest właściwa pora, czasem nie to miejsce, bywa, że nie z tymi ludźmi…

Więc o co chodzi?

Od kilku lat niezmiennie uważam, że sens życia zawiera się w rozwoju. Ale uwaga – on może być różnie definiowany i dotyczyć różnych obszarów. Mam na to swoją metafizyczną teorię (przedstawię ją przy innej okazji), ale ponieważ blog Beaty jest biznesowy – spróbuję ograniczyć się do argumentów, które można ogarnąć intelektem (a to, że czegoś nie wiemy albo nie rozumiemy lub w coś nie wierzymy – nie znaczy, że tego nie ma…). Każdy rozwija się w swoim tempie. To, co dla jednego jest oczywistością, dla innego będzie odkryciem Ameryki. A jeszcze inny nie potrzebuje odkryć – może taka jego droga?

Czym rozwój nie jest

Nie jest kolekcjonowaniem poradników na półkach i materiałów z przebytych szkoleń upchanych na pawlaczu. Nie jest ślepym podążaniem za fałszywym „guru”, który ma problem z przyjmowaniem krytyki, potrzebuje poklasku i oczekuje uwielbienia. Nie jest czytaniem i udostępnianiem na Facebooku naciąganych cytatów udających mądrości. Nie jest uczestniczeniem w „tajemnych” rytuałach, które mają zaczarować rzeczywistość.

Czym rozwój jest?

Jest poszerzaniem własnej świadomości, poznawaniem nowego, oswajaniem się z innością. Rozwój jest odkrywaniem swojego potencjału, pracowaniem nad słabościami, docieraniem do głębi siebie. Rozwój to nic innego, jak życie w szczęściu. Po prostu. Rozwój to docenianie tego, co się ma, mimo życiowych trudnych wyzwań. Rozwój to umiejętność zatrzymania destrukcyjnych myśli i zastępowanie ich tymi wspierającymi. Jeśli tego nie umiesz, chociaż przeczytałaś sto artykułów – to znaczy, że się w tej sferze nie rozwijasz. Największe znaczenie ma sfera emocji. Nie wykształcenie, stanowisko czy uroda.

Jeśli nie jesteś szczęśliwa, to znaczy, że się nie rozwijasz.

Rozwój, w który jesteśmy wtłaczani (edukacja na słabym i nieużytecznym poziomie, ograniczenia kulturowe, niszczące tradycje, korpowegetacja), tak naprawdę nim nie jest. Ten rzeczywiście dla nas wartościowy (też nie w 100% niestety) kończy się z chwilą opuszczenia przedszkola, w którym wszystkie dzieci z radością malują, śpiewają, tańczą, fantazjują, a potem „nagle” taniec jest niemęski, wszyscy mają grać w gry zespołowe i kuć na pamięć tonę nieprzydatnych informacji, aby umieć rozwiązywać testy.

Rozwój osobisty jest tożsamy z rozwojem duchowym.

I powiedzmy sobie jasno: jeśli ktoś fruwa nad ziemią, opowiada o aniołach i chodzi w dziurawych butach, to NIE dlatego, że jest rozwinięty duchowo, tylko dlatego, że jest odjechany. Rozwój duchowy prowadzi do świetnego władania materią. Bo najpierw jest myśl, potem emocja, a materia jest ich pochodnymi. Najpierw masz pomysł, a potem go realizujesz (albo i nie, ale to inny temat). Żyjemy tu i teraz i rozwój polega na tym, by umieć szczęśliwie się w tej rzeczywistości osadzić, a nie z nią walczyć i czekać na „raj”. Szczęście nie jest ciągłą sielanką. I nie chodzi o to, by nie mieć problemów – nie da się żyć na ciągłym haju, poza tym dobrobyt rozleniwia. Chodzi o to, by mierzyć się z wyzwaniami i czasami – kiedy sami nie dajemy rady – umieć POPROSIĆ o pomoc. Tak w ramach lekcji pokory 🙂

Walka częściej jest elementem destrukcji niż rozwoju.

Ale tu już wchodzimy na grunt metafizyki… Powiem w skrócie: jeśli do życia podchodzisz konfrontacyjnie i uważasz, że o wszystko musisz walczyć – tak będzie, bo to Ty sama kreujesz swoją rzeczywistość poprzez swoją postawę i zachowanie. Jeśli nie masz tego świadomości – to znaczy, że się nie rozwijasz. Ale jeśli świadomie podejmujesz walkę, bo chcesz się zmierzyć w boju (np. o zdrowie bliskiej osoby) – to może być rozwijające. Ludzie zmieniają swoje życie NIE poprzez kolejne fakultety czy wygraną w lotto, a poprzez zmianę stanu swojego ducha.

Rozwój nigdy się nie kończy.

Znowu nie da rady bez metafizyki 🙂 Jeśli masz do odrobienia jakąś lekcję (pokory, hartu ducha, przyznania się do błędu, panowania nad własnym zachowaniem) – to w momencie, kiedy z zadowoleniem uznasz, że przerobiłaś – Kosmos powie: „Sprawdzam!” W ten sposób wychodzi, którzy „guru” mają jeszcze długą drogę przed sobą 🙂 Wielu nie przechodzi testu przez całe lata… I kiedy takiemu powiesz, że opowiada bajki, zmierzysz się z tajfunem jego złych emocji… Jeśli ekspertowi w jakiejkolwiek dziedzinie powiesz, że bredzi – on najpierw się zastanowi: jest sens tłumaczenia czy to strata energii. Pozujący na eksperta będzie uszczypliwy, umniejszający Twoją inteligencję, będzie patrzył na Ciebie z góry jako ten bardziej „oświecony”, nie będzie szczędził Ci złośliwości. Wkurzysz go, bo dotkniesz jego słabych punktów: ukrytego braku poczucia własnej wartości maskowanego sztuczną pewnością siebie. Zarówno w relacjach z innymi, jak i wydarzeniach losowych, nie jest ważne to, co się dzieje, tylko to, co z tym robisz, jak reagujesz i jak się zachowujesz.

Drogi rozwoju są różne.

Terapia (czasem konieczna), coaching, medytacja, tarot (a tak! Ale to inny temat). Ja niedawno odkryłam starohawajski rytuał wdzięczności i wybaczania Ho’Oponopono. Na różnych etapach życia przychodzą do nas różne propozycje. I dobrze – to jest bogactwo życia. Ale rzecz polega na tym, żeby działać. A najczęściej kończy się na myśleniu o działaniu i konkluzji: „TO nie działa”. Dobra wiadomość: jeśli czujesz, że do szczęścia i spełnienia Ci daleko, możesz zrobić krok, który jest uniwersalny dla każdej z metod rozwoju i ZAWSZE przynosi skutek, czyli działa:

Chcesz coś zmienić? Pozbądź się nadmiaru rzeczy.

Nie ruszysz z prawdziwym rozwojem, dopóki nie uporządkujesz wokół siebie swojej życiowej przestrzeni. To NIEWIARYGODNE, jak bardzo jesteśmy zaśmieceni: informacjami, fałszywymi przyjaciółmi, śmieciami w każdym kącie naszych mieszkanek i rezydencji… Podkreślam: pozbądź się rzeczy, jeśli chcesz coś w życiu zmienić: pracę, status, finanse. Bo jeśli obrosłaś w gazety sprzed dziesięciu lat, masz szafę wypchaną ciuchami od czasów podstawówki i żyjesz w graciarni, ale jesteś szczęśliwa i niczego nie chcesz zmieniać – to nie zmieniaj.

Nic na siłę.

Ale jeśli cokolwiek Ci się w Twoim życiu nie podoba – wywal ¾ tego, co poupychałaś pod łóżkiem, na regale, w piwnicy u rodziców. Znowu odzywa się metafizyka, ale sprawdziło to mnóstwo osób i działa. Po prostu. Jak odgruzować życie – przygotowuję materiał, mam nadzieję, że jesienią będzie już dostępny 🙂 Zanim Ci go zaproponuje, proponuję: od dziś codziennie pozbądź się pięciu rzeczy, nie nabywając niczego w zamian. I tak przez dwa miesiące. Mogą to być gazety, przeczytane romansidło, spodnie sprzed 10 kg. Japońska ekspertka od sprzątania nie pochawala akurat tego kroku (jej metoda jest mega drastyczna 🙂 ), ale ja myślę, że dla nas, Polek, to jest dobry start: pozbywać się pięciu rzeczy codziennie przez dwa miesiące.

A tymczasem – dobrego wypoczynku życzę 🙂

Polecam znaczącą jego część spędzić w całkowitej ciszy. Wtedy masz szansę na kontakt ze sobą bez żadnych zakłóceń 🙂

Poprzednie

Kobiety Przedsiębiorcze – Barbara Chwesiuk – Bialcon, Rabarbar i Cieleśnica

Przewodnik po narzędziach Google – #2

Dalej