Koncert mis tybetańskich – czemu to służy?

| |

Moja ciekawość zawiodła mnie dziś na koncert przy użyciu mis dźwiękowych (często zwanych tybetańskimi) i gongu tam-tam do CUDu Grochów. Brzmi poważnie, a wyglądało to tak, że położyłyśmy się na matach wygodnie i prowadząca wprowadziła nas krótko w temat uprzedzając, że nie można przewidzieć jak się będziemy czuły, że mogą się pojawić różne reakcje i że najlepiej nic z nimi nie robić jak już się pojawią.

No to się ułożyłyśmy i czekałyśmy na pierwsze dźwięki, które były delikatne i stopniowo przechodziły w coraz mocniejsze. W pewnym momencie były dla mnie za ostre i miałam wrażenie uwięzienia w dźwięku z poczuciem, że nie mogę się ruszyć. Dziwne uczucie. Zaczęłam się wiercić, a myśli, którym miałyśmy pozwalać przepływać i odpływać, płynęły nadal. Trudno było mi się od nich odciąć. Dopiero pod koniec, kiedy gong cichł i był coraz delikatniejszy myśli się uspokoiły, a ja lekko przysnęłam. Jednak był to prawie koniec, a delikatny dzwoneczek, który miał nas wybudzić, przeniósł mnie w krainę zabaw dziecięcych i delikatnie padających na liście kropli deszczu. To był dla mnie najprzyjemniejszy moment tego koncertu. Tak oto pierwszy koncert z użyciem tzw. mis tybetańskich, za mną:) I takie właśnie były moje odczucia.

Celem takich koncertów jest wejście w stan głębokiego relaksu bez wysiłku. Faktem jest, że ta moja odprężająca końcówka pozwoliła mi  pozostać w przyjemnym poczuciu odprężenia i lekkości.

Dlaczego dźwięk mis i gongu ma takie regenerujące działanie? 
Dzieje się tak, ponieważ dźwięki tych instrumentów mieszają się ze sobą w taki sposób, że powstające z nich wibracje niesłyszalne dla ucha powodują spowolnienie aktywności fal mózgowych do tzw. stanu alfa, czyli stanu relaksu, a nawet theta (sny, medytacja) lub gamma (głęboki sen). Ale to nie wszystko. Dodatkowo dźwięki i wibracje wnikają głęboko w ciało powodując również odprężenie mięśni oraz ogólne oczyszczenie organizmu i doenergetyzowanie jego procesów życiowych.

Jeśli chcesz to kliknij TU i przeczytaj artykuł Państwa Haliny i Marka Portalskich pracujących naukowo na Politechnice Poznańskiej i badających oddziaływanie dźwięków mis na organizm człowieka.

Przewodnim instrumentem podczas koncertu był, jak się okazuje, gong tam-tam o średnicy 80 cm. Gong jest najprawdopodobniej jednym z najstarszych instrumentów muzycznym. Gongów używano już ponad 5000 lat temu na Wschodzie, gdzie służyły do praktyk duchowych, medytacyjnych i do uzdrawiania. Dźwięk gongu trudno jest porównać do brzmienia jakiegokolwiek innego instrumentu, żyje jakby własnym życiem, narasta, przeistacza się.

Koncert prowadziła Monika Śliwowska, która ukończyła 4-stopniowy kurs masażu dźwiękiem według metody Petera Hessa i jest praktykiem tej metody w trakcie certyfikacji. Widać było, że prowadząca przeżywała również ten koncert. A uczestniczki dzieliły się tym, że czuły się bardzo zrelaksowane i nawet u takich kontrolujących kobiet jak ja, przyszedł moment kiedy umysł się wyłączył. I o to właśnie chodzi!

Jeśli lubisz doświadczać to zachęcam do spróbowania. A jeśli znasz ten sposób na relaks to podziel się swoimi odczuciami!

Poprzednie

Czy Twoje logo jest Twoje? – Anna Żmijewska

Nowy sposób na letni szyk

Dalej