Portrety KP – Renata Lipowiecka

| |

Dziewczyny,

Tradycyjnie już w piątki mam dla Was wywiady i dziś zachowam też tą tradycję. Przedstawiam Wam Renię Lipowiecką, właścicielkę salonu Kreatorka Piękna, pasjonatkę kosmetyki, a szczególnie linergistyki, kobietę o szerokim wachlarzu zainteresowań, ciągle ciekawą świata i nowych metod podnoszących jakość życia swojego i Klientek.

Beata: Powiedz nam jak odkryłaś swoją pasję? Dlaczego kosmetyka i linergistyka, czyli sztuka wykonywania makijażu permanentnego?

Renia: Kosmetyka pasjonowała mnie odkąd pamiętam. Uczyłam się zawodu kiedy o studiach kosmetologicznych dopiero zaczynało się mówić. Ten kierunek był dopiero w planach.

Wybrałam intensywną i krótką drogę edukacji.

Zaraz po maturze i kursach składających się z części praktycznej i wiedzy dermatologicznej, podjęłam praktykę u Pani Reginy Baranowskiej. Kursy te wspaniale przygotowały mnie do tej praktyki. Pracowałam w salonie Pani Reginy osiem godzin dziennie przez okres 2 lat. Okres ten wspominam jako dobrą szkołę nie tylko przygotowującą mnie do wykonywania zawodu na bardzo wysokim poziomie, ale również dobrą szkołę życia. Po zakończeniu praktyki byłam już osobą z doświadczeniem i zakorzenioną pasją. Jestem wdzięczna Pani Reginie za ten czas w moim życiu, chyba nie miałam okazji jej nigdy tego powiedzieć. Dlatego teraz korzystam z niej, bo być może ona przeczyta ten wywiad.

Następnie w 1997 roku zdałam, jeszcze wówczas, państwowe egzaminy, w Izbie Rzemieślniczej i Małej Przedsiębiorczości w Warszawie. Pochwalę się teraz, że zdałam je w trybie eksternistycznym, a osoba, która mnie egzaminowała zaproponowała mi pracę. Było to dla mnie bardzo duże wyróżnienie! Jednak nie podjęłam tej pracy, a zatrudniłam się u Pani Izabeli Strojnowskiej, która miała wówczas gabinet na ulicy Brackiej 18 (nie istnieje już).

Beata: Czy w tamtym momencie byłaś już pewna, że dokonałaś odpowiedniego wyboru drogi zawodowej?

Renia: Miłość do zawodu kosmetyczki odkryłam już podczas kursów, które podjęłam w celu zweryfikowania czy to faktycznie kierunek dla mnie. Jak widać zakotwiczyłam głęboko 🙂 Mogę teraz powiedzieć z całą świadomością, że idę swoją drogą, którą kocham!

Czas pracy u Pani Strojnowskiej był dla mnie nowym i bardzo intensywnym okresem mojego życia. Utwierdził mnie on tylko w moim przekonaniu, że to praca dla mnie. Wtedy bardzo dużo się działo i zapomniałam się bez reszty w praktykowaniu mojej pasji. Czas poza pracą pochłaniała córka i dom.

Beata: Kiedy zdecydowałaś, że chcesz pracować na swoim?

Renia: Wtedy kiedy poczułam się już bardzo swobodnie w tym co robiłam i chciałam robić to sama, na swoim. Wiesz to jest zawsze kuszące, żeby pracować zgodnie z tym co Ci w duszy gra, a nie pod dyktando szefowej, choćby była najcudowniejsza. Ja na moje nie narzekałam nigdy, ale chciałam nadać nowy kierunek mojej karierze zawodowej i po trzech latach w gabinecie Izabeli Strojnowskiej otworzyłam własny gabinet początkowo pod nazwą „Gabinet u Renaty”,  co z czasem przerodziło się w Pracownię Piękna/Kreatorkę Piękna. Zawsze czułam, że nie nadaję się do pracy dla kogoś na dłuższą metę. Moim marzeniem była praca bez zegarka, bo chciałam mieć wpływ na ilość godzin spędzanych w pracy, a dodatkowo na jakość produktów używanych do zabiegów i efekty finansowe mojej pracy.

Beata: Jak długo już zdobywasz doświadczenie w kosmetyce?

Renia: Doświadczenie zdobywam już od 17 lat. Na początku była to głównie kosmetyka tradycyjna jak się zapewne domyślasz. Potem dopiero zainteresowałam się makijażem permanentnym, czyli linergistyką. W pewnym momencie zdecydowałam, że chcę szkolić się w makijażu permanentnym, by stać się ekspertem. Zdecydowałam się na wyjazd do Londynu, gdzie doskonaliłam swoją wiedzę z tego zakresu. Był to cenny okres w moim życiu. Poznałam mnóstwo ludzi, pasjonatów tak jak ja. Chłonęłam wiedzę całą sobą. Czułam, że byłam w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

Stale doszkalam się w tym zakresie, bo nie zaczęłabym pracy, gdybym nie była pewna, że potrafię to robić profesjonalnie. Zbyt wiele źle wykonanych makijaży permanentnych widziałam na ulicach, żeby samej powielać te błędy. Dopiero po kolejnym szkoleniu w Londynie zdecydowałam się wykonywać te zabiegi w Polsce, gdyż wiem, że poziom profesjonalizmu, który na dzień dzisiejszy reprezentuję, jest już bardzo wysoki.

Od roku jestem znowu w Warszawie, gdzie rozwijam swoją działalność, a odświeżenie certyfikatu na UE,  umożliwia mi pracę między innymi w Londynie, głównie w roli linergistki.

Beata: Można powiedzieć, że Twoja specjalizacja to linergistyka? Ona wymaga ciągłego doszkalania umiejętności.

Renia: Oczywiście! Decydując się na ten zawód wiedziałam, że uczyć się będę całe życie. I to mi się podoba. Doszkalanie się jest częścią kosmetyki, wszystko się zmienia i trzeba znać nowe trendy, zabiegi, sposoby pracy.

Jak już wspomniałam widząc wiele nieudanych, a może nawet nieudolnie wykonanych makijaży permanentnych na ulicach, chciałam robić je Klientkom w sposób profesjonalny i naturalny zarazem. Chciałam z tego zrobić sztukę, poszłam za swoją pasją i jestem dziś w dobrym momencie mojego życia. Stąd wynikła potrzeba kolejnego przeszkolenia się i udoskonalenia umiejętności w Londynie. W międzyczasie umiejętności kosmetologicznych i certyfikatów przybywało. Kocham rozwój osobisty, nieustannie się rozwijam i dokształcam. Obecnie wprowadziłam do moich usług mezoterapię mikroigłową z ampułkami, które są największym hitem na rynku, jeśli chodzi o skuteczność (www.n-symbiosis.com). Przetestowałam je już na sobie oraz kilku klientkach i efekty są zdumiewające. W lipcu wprowadzam starożytny masaż hawajski lomi lomi.

Po więcej informacji na ten temat zapraszam na stronę www.kreatorkapiękna.pl

Beata: Jak wyglądają u Ciebie zabiegi? Jakbyś zachęciła potencjalne Klientki do wizyty u Ciebie?

Renia: Na początku każdej wizyty staram się rozpoznać samopoczucie Klientki i określić obecne potrzeby jej skóry. Tworzę przestrzeń na relaks i rozmowę, a dopiero potem dobieram odpowiedni zabieg, który podkreśli naturalne piękno.

Moim celem jest efekt, nie zegarek, więc staram się przede wszystkim zadbać o komfort Klientki, jakość produktów jakich używam w gabinecie. Od wielu lat związana jestem między innymi z profesjonalną firmą włoską Natinuel, której kosmoceutyki – bioceutyki szczególnie lubię ze względu na jakość i szerokie spektrum działania. Ważne jest dla mnie również przeznaczenie takiej ilości czasu na zabieg jaka jest niezbędna dla danej Klientki w danym momencie.

W każdy zabieg wkładam serce i 100 % energii. Sprawdźcie same, Drogie Panie!

Beata: Co stanowi bazę u Kreatorki Piękna na dzień dzisiejszy?

Renia: Obecnie skupiam się najbardziej na wykonywaniu makijaży stałych, ale przyjmuję również wieloletnie Klientki na zabiegi kosmetyki tradycyjnej.

Beata: Opowiedz nam czym jest makijaż permanentny?

Renia: Makijaż permanentny jest rodzajem tatuażu, jednak do jego wykonania zamiast barwników chemicznych, używa się barwników powstałych na bazie ziół.

Pigment ten jest wprowadzany dużo płycej niż przy tradycyjnym tatuażu, dlatego utrzymuje się od 2 do 5 lat, nie dłużej.

Pigmenty, których używam do makijaży permanentnych/stałych to amerykańskie, atestowane i bezpieczne produkty najwyższej jakości.

Makijaż taki powinien jednak zachowywać naturalność, ważne jest, by go nie przerysować. Lepiej zrobić mniej niż więcej.

Bardzo modne jest zagęszczanie rzęs i osobiście wolę tą metodę od pełnej kreski, która skazuje Klientki na oglądanie siebie przez pięć kolejnych lat w tym samym jej kształcie. Natomiast metoda zagęszczania rzęs nadaje piękny wyraz oczom, wydobywa głębię spojrzenia. Ten zabieg może być bazą do narysowania innej kreski, bardziej wyrazistej w zależności od okazji.  Z kolei zabieg zagęszczania rzęs daje efekt bardzo subtelny. Dodatkowo w cenie zabiegu oferuje Klientkom do 3 poprawek, zamiast jednej, w czasie do 3 miesięcy od wykonania zabiegu.

Beata: Powiedz nam co robisz w wolnym czasie?

Renia: Bardzo lubię przebywać sama ze sobą i jak już mam taki czas dla siebie to czytam książki z zakresu rozwoju osobistego, chodzę na warsztaty czy szkolenia zawodowe.

Czasem wybieram się na jogę. Pamiętam też o codziennych ćwiczeniach, które wykonuje od 7 miesięcy w domowym zaciszu 😉

Uwielbiam również spacery, korzystam również z zabiegów i masaży. Ostatnio nadrabiamy z przyjaciółką wychodzenie do teatru.

Od dłuższego czasu zgłębiam starożytną hawajską wiedzę uzdrawiającą i już znalazłam osobę, która nauczy mnie wykonywać tradycyjny masaż leczniczy. Moja przyszła nauczycielka sama szkoliła się u Ka Hunki, która przekazała znaczenie zachowania tradycji przy przekazywaniu wiedzy dalej, z czego wynika moc płynąca z masażu. W lipcu mam pierwsze szkolenie. Już nie mogę się doczekać!

Beata: Widzę, że całkiem sporo masz tych zainteresowań i tego co robisz poza pracą. Czy jest coś jeszcze czym chciałabyś się podzielić?

Renia: Mam wiele zainteresowań, bo mnóstwo jest wokół ciekawych tematów do zgłębienia. Interesuje mnie też metoda nanoplastrów „Live wave”, czyli metody leczniczej powstałej z połączenia medycyny klinicznej, nanotechnologii i akupunktury.

Interesuję się również biopeptydami prof. Frydrychowskiego.

Zajmuję się również amerykańskimi kosmetykami Forever, czyli aloesowym rozwiązaniem wielu kłopotów związanych z pielęgnacją skóry i higieną osobistą.

Beata: Wygląda na to, ze jesteś kobietą o wielu różnych zainteresowaniach!

Renia: Uwielbiam być aktywną, ale też cenię czas spędzony z własnymi myślami. Jestem jednocześnie spokojnym i niespokojnym duchem. Ale najważniejsze jest to, że staram się żyć szczęśliwie.

Kosmetyka w szerokim znaczeniu tego słowa, jest do dzisiaj moją największą pasją i na nią przeznaczam najwięcej czasu i energii. W przestrzeni, która mi zostaje, zaspakajam potrzeby własne.

Beata: Dziękuję za wywiad.

Renia: Również dziękuję i zapraszam na zabiegi kosmetyczne!

Poprzednie

Biznesowy dress code – Aleksandra Frątczak

Akademia Szczęściarza III – Beata Jurasz – Wdzięczność

Dalej