W ubiegłą środę, 25 lutego, brałam udział w drugiej Akademii Szczęściarza. Tym razem Beata przygotowała dla nas projekt MARZENIE. Nie robiliśmy tego w formie planowania, po prostu pozwoliła nam trochę pofruwać, czyli pomarzyć….
Beata przeprowadziła nas przez nasze marzenia, które mogliśmy odkurzyć, albo odnaleźć. Wydaje się, że to takie łatwe opowiadać o marzeniach, ale potrzebowaliśmy czasu na odpowiedz na pytanie – jakie marzenie spełniłeś ostatnio. Mnie przyszło do głowy stare marzenie o podróży do Paryża. Wydawało mi się, nawet na spotkaniu, że to marzenie mi się spełniło. W zasadzie jedyną rzeczą, którą w tym kierunku zrobiłam to powiedziałam o moim marzeniu mojej znajomej nauczycielce języka francuskiego. Ona była organizatorką tej wycieczki, ale nie było miejsc, a ja nie pracowałam w tym liceum…. Jednak druga opiekunka zachorowała. Mogłam jechać. To była cudowna chwila dla mnie! Zastanawiając się potem nad tym stwierdzam jednak, że spełniłam to marzenie, bo po pierwsze miałam je i zdecydowałam, że chcę pojechać, a po drugie powiedziałam o tym światu. Gdyby ta myśl nie pojawiła się w mojej głowie – nic samo by się nie zrobiło.
Beata Jurasz
W spełnianie marzeń trzeba włożyć przede wszystkim serce i chęć, być konsektwentnym i zdeterminowanym i mieć plan! I ważne, powiedzieć głośno czego się chce, wypuścić swoje marzenie do świata! A pomoże na pewno pozytywne myślenie.
Skoro to takie łatwe to dlaczego 95% ludzi na świecie nie spełnia swoich marzeń? Zastanawialiśmy się nad tym i wychodzi na to, że nie posiadali tych cech, które wymieniłam powyżej. I nie wierzyli, że ich marzenie może się spełnić po prostu.
Zrobiliśmy też listę cech, które mają ludzie spełniający swoje marzenia. Była długa, oto kilka z nich: pewność siebie, determinacja, odwaga, otwartość, kreatywność, działanie, nawyki, wizja, wdzięczność, zaangażowanie i sporo innych pozytywnych cech.
Wiele nas ogranicza i warunkuje nasze zachowanie, ale w 40% za stan naszej szczęśliwości odpowiadamy sami! Reszta to geny, środowisko itd. Warto o tym pamiętać!
Nigdy nie myślałam, że marzenia, o których się nie myśli zacierają się czy zastygają. Wydaje mi się, żę moje marzenie wyjazdu na plaże z palmami nad cudownym lazurowym morzem jest we mnie ciągle żywe, choć odległe:) O, mniej więcej coś takiego – jeszcze tylko palmy brak:)
Zdjęcie Jason Hunt Zanzibar
Faktem jest, że życie, tak zwana codzienność, ściaga mnie w dół i nie mam jakichś niesamowitych marzeń. O przepraszam, mam teraz jedno szczególne marzenie – rozwinąć bloga i dotrzeć do jak największej liczby kobiet, którym moje wpisy w jakiś sposób posłużą, pomogą, zainspirują je. TO jest teraz moje największe marzenie:)
Wiecie co to jest samospełniająca się przepowiednia? Na pewno. Doświadczyłam tego nie raz w tej negatywnej wersji. Wy pewnie też. Ale zmieniłam myślenie i niejednokrotnie już przeżyłam efekt pozytwnie spełniającej się przepowiedni. Dlatego zachęcam Was do myślenia o tym czego CHCECIE, a nie o tym czego nie chcecie.
Zróbcie sobie ćwiczenie. Podzielcie kartkę A4 poziom na trzy kolumny. Wpiszcie od lewej – chcę/muszę/decyduję/. Wypełnijcie sobie to. Daję Wam 10 min……..I nie patrzcie poniżej zanim nie skończycie pisać.
Gotowe? W takim razie rozwiązanie – to co zapisałyście w kolumnie chcę to Wasze dziecko wewnętrzne. Kolumna muszę – to rodzic, a kolumna dedyduję – to dorosły. Jeśli większość Waszych marzeń jest w kolumnie chcę to jest to postawa roszczeniowa i niewiele się zmieni dopóki nie ZDECYDUJECIE o tym.
Mieliśmy też okazję znaleźć się w krainie marzeń, a mianowicie Beata przygotowała mnóstwo kapeluszy, z których mieliśmy wybrać to co nam się podoba. Od razu wiedziałam, że ten czarny z kwiatem będzie mój 🙂
Opowiadaliśmy potem kim byliśmy w tych kapeluszach i tak zmieniliśmy perspektywę. I znowu ta Francja:) Byłam w podróży na południu, na Lazurowym Wybrzeżu, siedziałam w kafejce, patrzyłam na ludzi, na morze, byłam szczęśliwa. To była moja chwila… Ech chyba wciągnę Francję na moją planową listę w tym roku. Za często chodzi mi po głowie ostatnio:)
A potem robiliśmy sobie zdjęcia w tych kapeluszach. Ja z Beatą Jurasz poniżej.
Na koniec końców robilismy wspólne zdjęcie z bananowymi uśmiechami. Było bardzo.. kapeluszowooo…
i bananoowoo…
Te dwie godziny były dla mnie wytchnieniem. Pozwoliły oderwać na trochę nogi od ziemi. Było super! Do zobaczenia ekipo na ASz III!
Powiązane posty: