Kiedyś Kasia powiedziała do mnie – bądź jak chwast! I wiesz, że w pierwszym odruchu poczułam się trochę dotknięta. Przecież moja babcia całe życie na działce walczyła z chwastami! A one nadal rosły. Ona plewiła, a one sobie spokojnie wyrastały znowu. Plewiła regularmie. One też regularnie rosły. I jak się nad tym zastanowiłam to upatruję w tym dziś dużo siły do działania mimo przeciwności i nie poddawania się. A moim mottem jest przecież – Działaj i nigdy się nie poddawaj! Stąd bycie chwastem jest mi bliskie. Choć one pewnie nie przeżywają tego, że ktoś się z nimi źle obchodzi – ja niestety przeżywam. Jednak mimo wszystko idę do przodu! 🙂
Katarzyna Rybicka
Jak chwast
Chwasty są niesamowite, potrafią rosnąć dosłownie wszędzie. Każdy, kto chociaż przez chwilę prowadził swój ogródek wie, że determinacji i kreatywności w powrocie do raz zdobytego kawałka ziemi można im naprawdę pozazdrościć. W miejscach, których „szlachetne” rośliny nie chciałyby nawet rozważyć, chwasty radzą sobie doskonale. Czy nie zdarzyło ci się ze zdziwieniem zauważyć jakąś roślinkę w wąskim pęknięciu w murku czy małym otworze w betonowym chodniku? Jak ona to robi? Przecież tam nie ma wystarczająco miejsca, jak ona się tam trzyma, jak udało jej się nie tylko zaczepić i wytrwać, ale i rozwijać? Jak bardzo kontrastuje to z roślinami, które zdobią nasze ogrody i które wymagają ciągłej troski, pielęgnacji, nawożenia, podlewania, okrywania lub chowania na zimę, a i tak nie zawsze udaje się im zapewnić optymalne warunki do rozwoju. Patrząc znowu na chwasty, wydaje się z kolei, że wszystkie warunki są dla nich optymalne.
Dlaczego więc w naszych słownikach to właśnie chwast jest synonimem tego złego, wrednego, którego należy zwalczyć?
Bo cenimy bardziej rośliny użytkowe, które sami wybieramy jako „te właściwe”? Przecież wśród „chwastów” jest wiele roślin jadalnych o wspaniałych walorach smakowych, właściwościach leczniczych i pięknych dla oka kwiatach. To może chodzi o wyjątkowość albo naszą próżność?
„Chwasty” rosną wszędzie, jest ich dużo. Zupa z dzikiego szczawiu zebranego w trakcie spaceru na łące była zbyt pospolita. To przecież nic nadzwyczajnego, taki bukiet polnych kwiatów w wazonie. Bardziej nowocześnie jest spryskać skaleczenie lekarstwem z apteki niż przyłożyć liść babki lancetowatej, którą można było znaleźć wszędzie… Chcieliśmy zlikwidować te chwasty na rzecz pięknie skoszonych ogródków, wydajnych wielohektarowych pól uprawnych i kilometrów dróg i autostrad. I nagle się okazało, że możemy też przy okazji zlikwidować siebie.
Świadomość konieczności istnienia dzikich przestrzeni, ratowania pszczół, a tym samym warunku przetrwania nas, mogła być zadziwiająca dla wielu ludzi, którzy nie dostrzegają mądrej sieci powiązań między wszystkimi organizmami na ziemi. Ale nawet jeśli tej sieci nie widać i nie można jej dotknąć jak kabla czy rury, nie oznacza że jej nie ma i że nie jest ważna. Wręcz przeciwnie, jest bardzo ważna choć jednocześnie bardzo subtelna i jeśli naruszy się równowagę, może się okazać zadziwiająco krucha. Jednocześnie jest podstawą życia na tej ziemi. Podstawą istnienia tutaj ciebie i mnie.
Dlaczego zatem namawiam do bycia jak chwast?
Dla przypomnienia lub nauki naturalności, użyteczności, nie przejmowania się modami, bycia w pełni sobą i zadowolenia z tego faktu, korzystania ze swoich mocnych stron, robienia swojego i przy okazji ratowania świata przed zagładą (z tym ostatnim możemy jako ludzie mieć pewne wyzwanie, ale zawsze przecież można się wzorować i czerpać inspirację od najlepszych).
Dla skierowania swojej uwagi i zrobienia przestrzeni dla tego, co niewidoczne dla oczu, ale wyczuwalne dla subtelniejszych zmysłów. Więzi z innymi ludźmi, zrozumienia, szacunku, przyjaźni, miłości. Więzi z planetą na której mieszkamy i innymi przejawami życia na niej. Więzi z wyższą, czy szerszą perspektywą, która pomaga więcej zrozumieć i zobaczyć co jest najważniejsze. Więzi ze sobą, które być może są tymi o których powinniśmy pomyśleć w pierwszej kolejności, ale nie zawsze wiemy jak je odnaleźć, zbudować i pielęgnować. Kolor zielonej łąki pełnej bujnej roślinności to też kolor zmian, których nasze życie jest pełne, czy tego chcemy czy nie. I jest to też pierwszy z kolorów obecnych w moim projektowanym logo. Kolor zmiany i dobrego radzenia sobie ze zmianami, dokładnie tak jak to robią chwasty. Czego, wraz z odnawiającymi się na wiosnę siłami, bardzo ci życzę.