Postanowienia noworoczne? Nie, dziękuję!

| |

Postanowienia noworoczne? Nie, dziękuję! to ostatni artykuł Anny Kossak w mijającym roku. Zawsze one pobudzają do myślenia i spojrzenia na wiele kwestii z innej strony. Może czasem kontrowersyjnej, ale na pewno odświeżającej i zachęcającej do zweryfikowania swoich poglądów, przyzwyczajeń, schematów myślowych. Myślę, że warto! 🙂

Anna Kossak czarno biale
Anna Kossak

Postanowienia noworoczne? Nie, dziękuję! 

Atak postanowieniami noworocznymi za pasem. Jeśli chcesz – ulegaj 🙂 Jeśli umiesz wytrwać – świetnie! Może udało Ci się raz lub dwa? Też dobrze. Mnie jakoś z nimi nie po drodze i kolejny rok nie zamierzam ich czynić. Dlaczego?

  • W różnych kulturach rok kończy się w innym czasie. Chiński nowy rok nadejdzie w lutym. Wcale nie jestem przekonana, że ten nasz jest ważniejszy. Wręcz przeciwnie. Mało tego: jest o wiele więcej innych ważniejszych energetycznie dat – ale tu musiałabym wejść w metafizykę, więc może nie teraz.
  • Jeśli czegoś chcę – to to robię, niezależnie od dnia. Bo (prawie) wszystko zacząć lub skończyć można dziś. Oczywiście do pewnych wyzwań trzeba się przygotować – np. nie przebiegnę maratonu teraz, nawet jeśli bardzo zachcę – ale pewne wyzwania nie mają u mnie racji bytu, bo wewnętrznie wcale ich nie chcę (jak biegania). Możesz być pewna, że ten sam mechanizm działa u Ciebie. Chcesz – zrobisz. Nie chcesz – nie zrobisz. Czasem nie odróżniasz chcenia od chciejstwa, ale to już problem z samoświadomością.
  • Osobiście jestem w tym momencie na etapie odpoczynku. Dobrze mi i cieszę się tym, jak i tym co mam. Wyznaczanie celów, rozwój osobisty (cokolwiek znaczy), zmiany, motywacja –  tym różni trenerzy i kołczowie bombardują nas właściwie przez cały rok. Ci, którzy nie mają ochoty/siły/potrzeby – mają zwyczajnie dość lub wpadają w poczucie winy („Oni się rozwijają, a ja stoję w miejscu!”) lub zniechęcenia („Skoro nie idę do przodu, jestem do niczego!”). Rozwój moim zdaniem jest sensem życia, grupy wsparcia i motywacyjne robią świetną robotę, ale każdy ma w życiu różne etapy i zachęcam do tego, aby z równą energią, co szuka się wrażeń na zewnątrz, poszukać ich wewnątrz. W sobie. To naturalne, że zmienia się nasza hierarchia wartości, upodobania, potrzeby. Nieraz warto zwolnić, czasem zatrzymać się. A bywa – że i cofnąć. Nawet stałe bycie na haju nie gwarantuje stałego poczucia szczęścia, więc warto przyjąć i zaakceptować to, że życie składa się z różnych aspektów i emocji. Tych trudnych i mniej przyjemnych także. A w stanie niechęci do aktywności i wysiłku rozwój jest niemożliwy. Jeśli ten stan trwa permanentnie – warto poszukać pomocy, bo depresję się bardzo skutecznie leczy (a ma ona mnóstwo twarzy). Czasem takie przystopowanie jest potrzebne, choćby po to, aby ogarnąć i zacząć wprowadzać w życie dotychczasowe doświadczenia i zdobytą wiedzę. Permanentna nauka bez utrwalania nie ma sensu, bo jest nietrwała i bardzo szybko ulatuje. Ja na szczęście – bo jednak dobre samopoczucie jest przyjemniejsze niż to gorsze – ten rok zaliczam do bardzo udanych, ale wcześniej miałam dość długi trudny czas i jeszcze się nie rozpędziłam. A może zwolniłam już na stałe? Nie wiem, zobaczę. Nienerwowo się poprzyglądam, sobie i temu, co do mnie przyjdzie. Może wrócę do pewnych aktywności… a może nie… Bez spinki o tym zadecyduję, kiedy poczuję, że to ten czas.
  • Możesz wszystko!” – dopóki możesz 🙂 Tak to już jest, że jedni mogą, a inni nie. Po prostu. „Sky is the limit” dla części z nas. Tak, nad własnymi ograniczeniami (fizycznymi i psychicznymi) zawsze warto pracować – jeśli się chce. Bo często oszukujemy same siebie. „Chcę schudnąć!” – czy na pewno? Świadomie może tak, ale skoro nic w tym kierunku nie robisz, to znaczy, że w głębi siebie wcale tego nie chcesz. Jeśli przeszkodą są ograniczenia zdrowotne, nie masz silnej woli itp., ale CHCESZ zmiany (a nie udajesz, że chcesz) – to znajdziesz sposób, aby nad danym obszarem popracować. Skoro tego nie robisz, to po prostu nie chcesz i wolno Ci. Często daje Ci popalić Twój osobisty wewnętrzny krytyk (co powinnaś, co musisz i inne tego typu pierdolety), ale uwierz: zdrowiej jest przestać się oszukiwać i dać sobie spokój z czymś, na co może po prostu jeszcze nie czas, a może i nigdy – bo to nie Twoja chęć, a wymysł i oczekiwania zewnętrzne, których nie chcesz spełnić i tyle. Więc ja świadomie odpuszczam. Po to, żeby przetrawić to, co do tej pory zrobiłam, co mi nie wyszło, co wyszło inaczej niż chciałam. A kiedy przetrawię, wyciągnę wnioski – działam. Tak mam ja, a Ty możesz mieć inaczej. Warto się przyjrzeć swoim cyklom (KAŻDY działa cyklicznie, tylko każdego cykl wygląda inaczej) i kiedy jest czas na odpuszczenie – odpuścić, na smucenie – smucić się (to też jest życie!), na myślenie – myśleć, na odpoczywanie – odpoczywać, na szaleństwo – szaleć… Tylko nikogo nie rób odpowiedzialnym za swoje poczucie szczęścia, bo to Twoja odpowiedzialność (też kiedyś więcej o tym napiszę: co to znaczy, że szczęście ma się w sobie i jak się do niego dobrać).
  • Każde postanowienie wiąże się z motywacją lub jej brakiem. Rzucanie nałogów, odchudzanie, uprawianie sportu – zadziała i wytrwasz tylko wtedy, kiedy masz motywację. Guru różnej maści mówią, że motywacja powinna być ta wewnętrzna. A moim zdaniem każda jest dobra, jeśli działa. Jeśli jesteś w nałogu (jakimkolwiek), nie przestaniesz „dla…” – i tu wstaw dowolną osobę. Ale ktoś/coś może być generatorem, że zechcesz przestać. Albo zacząć 🙂 To ciekawe, że panie zaczynają tańczyć dla siebie (różne tańce), tymczasem większość panów zaczyna tańczyć albo dla konkretnej kobiety, albo żeby ją znaleźć 🙂 Moim generatorem cudownej kibici zawsze była namiętność 🙂 Jak pojawia się obiekt wyzwalający żywsze bicie serca i rozszerzenie źrenic – jakoś tak „samo” mi się zachciewa zamienić czekoladę na marchewkę 🙂 Tak mam i już. Samej z siebie też mi się chce nie przekraczać pewnego rozmiaru, więc się pilnuję. Bo chcę.
  • Każde postanowienia to pewnego rodzaju rywalizacja i porównywanie się do innych. Oczywiście one mogą napędzać (w sporcie, w wynikach sprzedaży), jednak po latach obserwacji różnych środowisk i różnych typów ludzi stwierdzam, że najczęściej po prostu niszczą: relacje, równowagę, zadowolenie – bo chce się więcej, zaniedbując posiadane zasoby (wewnętrzne i zewnętrzne). Jedni twierdzą, że życie to ciągła walka o bycie na podium, że rywalizacja jest zdrowa, bo rozwija. Jeśli ktoś jest na etapie wojownika i mu z tym dobrze – niech walczy. Ja moją wojowniczkę staram się ugłaskać i dopieścić, aby nie szła na wojnę, bo w każdym boju otrzymuje się rany. Wolę taoistyczny przepływ energii, bez spinki i „musienia”. Więc jeśli o wszystko walczysz i tak nauczyłaś się funkcjonować – w pokoju nie będziesz umiała się odnaleźć. Niektórzy mają pewne uwarunkowania psychiczno-osobowościowe: jak przez dłuższy czas jest spokój, muszą znaleźć wroga. Osobiście unikam takich ludzi. Nie interesują mnie wydumane konflikty, niby przekomarzania, dziecinne droczenie się. Szkoda mi życia na głupawe – dla mnie – gierki. Także z samą sobą 🙂

Dlatego postanowieniom noworocznym dziękuję, nie robię.

„Wstań rano, uczesz przedziałek i odczep się od siebie!” –  takie zalecenie dał swego czasu nieżyjący już konstytucjonalista i obrońca praw człowieka – Wiktor Osiatyński. Oczywiście odpuszczanie nie ma nic wspólnego z gnuśnością i mentalnym lenistwem. Cała sztuka polega na tym, żeby we właściwym czasie strumień uważności kierować na siebie, jednocześnie decentralizując się, by nie stracić pojawiających się szans…

Czego Wam i sobie życzę każdego dnia 🙂

Poprzednie

Zobacz dlaczego nie tylko produkty, które sprzedajesz, decydują o sukcesie Twojej firmy

Podsumowanie roku 2017!

Dalej