Pewność siebie jest kluczowa w budowaniu i promowaniu marki osobistej. Jeśli nie masz poczucia własnej wartości oraz pewności siebie będzie Ci trudniej. W takim wypadku warto zwrócić się do specjalistów. Paweł Walczak, trener zajmujący się tematyką budowania pewności siebie, jest również jednym z ekspertów Personal Branding Academy, która startuje już w październiku. Dlatego zadałam mu kilka pytań na temat pewności siebie. A oto co usłyszałam.
Beata: Jak ważne jest poczucie własnej wartości przy budowie marki osobistej?
Paweł: Poczucie wartości jest czymś, co wpływa na nasze przekonanie o tym, czy mamy coś wartościowego do zaoferowania sobie, innym ludziom, naszemu otoczeniu a w przypadku biznesu jeszcze otrzymaniu za to zapłaty. Jeśli pomyślimy że nie, to skończy się to tak, że będziemy budować markę kogoś innego, właściciela firmy, w której pracujemy. To, że możemy się realizować pracując dla kogoś innego, to oczywiście coś bardzo dobrego. Wyobraźmy sobie jednak kogoś, kto jest zmęczony pracą na etacie. To właśnie poczucie wartości jest tą barierą, która będzie w stanie ochronić taką osobę przed zwątpieniem i poddaniem się myślom o tym, że może ten produkt czy usługa nie jest wart zachodu, że praca na etacie jest jednak pewniejszym zajęciem.
Zachodni konsultanci i trenerzy, którzy przyjeżdżają do Polski szkolić nasze zespoły, wskazują na bardzo ciekawą rzecz. Polacy są świetnymi pracownikami jednak okazuje się, nie są w stanie uwierzyć w siebie na tyle, by tworzyć własne marki. Piotr Voelkel ujął to bardzo dosadnie mówiąc, że Polska jest fabryką Europy. Potrafimy produkować, wykonywać usługi, ale mamy wyraźny kłopot z tworzeniem własnych marek.
Z mojej perspektywy to właśnie poczucie wartości, czyli indywidualna świadomość, że jako człowiek mam do zaoferowania innym coś unikalnego i wartościowego, jest tym co pozwala nam być kreatywnymi i to czasem nawet podczas sytuacji, w której wszyscy wokół doradzają nam inne – tak zwane „łatwiejsze i bardziej pewne” rozwiązania.
Beata: Czy poczucie wartości może stać się determinantem sukcesu lub porażki?
Paweł: Tutaj chciałbym być ostrożny z twierdzeniem, że istnieją jakiekolwiek determinanty. Znam ludzi, którzy prowadzą dobrze prosperująca firmę, a zaczynali bez najmniejszej nawet wiedzy na temat tego, na czym polega prowadzenie biznesu. Mieli po prostu poczucie, że mają coś wartościowego do zaproponowania i to im pomogło. Z drugiej strony ileż razy widziałem człowieka z zerowym poczuciem wartości, ale doskonałą znajomością swojego fachu, co było wystarczające do odniesienia dużego sukcesu. Takim najbardziej popularnym przykładem jest chyba Woody Allen, jeden z najbardziej twórczych artystów w historii kina. To właśnie on powiedział o sobie: „Jedyne, czego w życiu żałuję to tego, że nie jestem kimś innym”. Nie demonizowałbym zatem poczucia wartości ani żadnego innego zasobu, który możemy w sobie wypracować. Wiem, że nawet ktoś kto czuje się bezwartościowy, ale posiada predyspozycje w postaci talentu czy wiedzy może odnieść duży sukces.
Nie ma więc czegoś co nas determinuje, z drugiej strony na pewno poczucie własnej wartości bardzo pomaga przejść przez sukces i porażkę. Wpływa bowiem na jakość podejmowanych decyzji. Przede wszystkim pomaga powiedzieć sobie TAK, wchodzę w to. Potem, kiedy człowiek już w to wszedł, nadchodzą prędzej czy później porażki. To naturalny element drogi, którą mamy do przebycia i warto wtedy być wyposażonym w poczucie wartości. Łatwiej się wtedy podnosić. Człowiek sukcesu najczęściej ma za sobą więcej porażek, niż człowiek, który się poddał. Poczucie wartości pomaga po prostu przejść przez większą ilość porażek. A na końcu, kiedy dopniemy swego, poczucie wartości pozwala nam zachować kontakt z ziemią i się nie nadymać. Bo poczucie własnej wartości to po prostu zdrowy ogląd sytuacji. Nie zaniżony ani nie zawyżony.
Beata: Jaki ma ono związek z emocjonalnością i świadomością ciała?
Paweł: Jeżeli będziemy upatrywać źródła poczucia wartości w tym, czego dokonaliśmy i niejako w zewnętrznych potwierdzeniach tego co zrobiliśmy, to rola emocji i świadomości własnego ciała jest zupełnie nieistotna moim zdaniem. Dopóki nasze konto bankowe, raport excela, dyplomy czy uznanie otoczenia są źródłem naszego poczucia wartości, rola ciała jest w zasadzie marginalna. Takie poczucie ma jednak taką właściwość, że szybko znika w sytuacji, kiedy rachunek w banku będzie na minusie, raporty będą świeciły zerami, dyplomy staną się nieaktualne, bo najnowsze badania podważyły sensowność kursów, na które uczęszczaliśmy przez ostatnie 5 lat.
Upraszczając: ciało to pojemnik na emocje. Tyle, że taki bardzo skomplikowany, z dużą ilością wewnętrznych kanałów. Cokolwiek tam wlejemy, to ono to przyjmie. Mózg może po nim rozlać naprawdę każdą emocję. Jeżeli nie znamy zasad wylewania tych emocji do ciała, to w pewnym momencie adrenalina, kortyzol czyli hormony, odpowiadające za stres, zaczną nie tylko zatruwać i niszczyć ten pojemnik, ale odbiorą też nam zdolność do racjonalnej oceny sytuacji. Poczucie wartości nie jest czymś, co trzeba zdobyć, na co trzeba zasłużyć, albo na co należy zapracować. Jest czymś co istnieje w nas od urodzenia, a co tracimy często w procesie wrastania w społeczeństwo. Tymczasem ciało nie musi być tylko pojemnikiem. Może być również nauczycielem dla mózgu, który nauczy go reagować w taki sposób, żeby ten nie zakłócał naszego poczucia wartości. Mówiąc wprost za pomocą ciała jesteśmy w stanie oduczyć nasz mózg chociażby zamartwiania się, czyli patrzenia na świat w nierealistyczny sposób.
Beata: Od czego zacząć budowanie pewności siebie?
Paweł: Od czego zacząć? No najlepiej oczywiście od sprzątania tego, co tam w nas siedzi, czyli tak naprawdę od odkrycia w sobie perspektywy, która nas potem będzie wspierać i to nie na krótką metę ale długofalowo. Dobrym sposobem tutaj jest poszukiwanie i zadawanie sobie pytań. Warto rozpocząć od pytania, w jaki sposób odnalazłabym szczęście, gdyby okazało się, że problem, z którym teraz chcę sobie poradzić już nigdy nie zniknie? To moim zdaniem bardzo ważne pytanie na start. Po pierwsze prowokuje nas do stanięcia przodem do naszego problemu. Trudno bowiem z czymś pracować, jeśli nie chce się na to patrzyć. Po drugie konsekwencją tego pytania jest zauważenie, że istnieje nie tylko walka, ale również transformacja. Jeżeli chcesz walczyć z problemem to oczywiście możesz, to też jest sposób. Możesz też jednak problem przetransformować bez szarpania się z nim. Na koniec co prawda nie dostaniesz medalu za wygraną walkę w postaci silniejszego ego, które będzie ogłaszać, jaka to silna i dzielna jesteś. Dostaniesz za to wewnętrzny spokój wynikający z tego, że odnalazłaś w sobie wsparcie, które pozwala Ci przechodzić przez trudne rzeczy z radością. To w ten sposób właśnie się ugruntowujemy i stajemy się pewniejsi w naszych krokach.
Beata: Jaka jest różnica między pewnością siebie a poczuciem własnej wartości?
Paweł: Poczucie wartości jest stanem wewnętrznym a poczucie pewności siebie jest stanem zewnętrznym, które towarzyszy nam przy podejmowaniu działań. Są ze sobą ściśle powiązane. Można powiedzieć, że poczucie wartości przejawia pewnością siebie w działaniach. Oczywiście to tylko moje rozróżnienie, być może czujesz lub wiesz, że jest inaczej. Mi to rozróżnienie pomaga i cieszę się, jeśli dla kogoś może być inspiracją. Jeśli jednak nie zgadzasz się z takim rozróżnieniem to dla mnie będzie naprawdę w porządku, jeśli je odrzucisz, podobnie zresztą jak każdą inną koncepcję, którą przybliżam. Nie mam przecież monopolu na Prawdę, a moim celem nie jest mówienie „jak jest” tylko inspirowanie.
Beata: Mnie się podoba to rozróżnienie – zabieram dla siebie:) A kiedy możemy mówić o przeroście ego?
Paweł: Dzieje się to w sytuacji, kiedy nie słuchamy własnego ciała lub wręcz nie jesteśmy z nim połączeni (z nim i emocjami, które w nim płyną). Weźmy na przykład kupno nowego samochodu. Ciało dokładnie opowiada, z jakiego powodu kupujesz akurat ten model. Wielu ludzi decyduje się na samochody o klasę czy dwie wyższą niż pozwala im na to ich budżet. Okupują to potem stresem wynikającym z dużych jak na swoje możliwości rat. Tymczasem poruszenia ego są bardzo łatwo zauważalne w odczuciach ciała. Za każdym razem bowiem razem kiedy ego dochodzi do głosu, tracimy w ciele odczucia związane ze spokojem, tracimy wypracowaną pewność. Każdy z nas dość łatwo może zauważyć, czy konkretne działanie jest wynikiem przerostu ego czy może niedowartościowania.
Beata: Jak sobie z tym poradzić samemu? Czy jest to możliwe?
Paweł: Tak, poradzenie sobie ze swoim ego jest proste, co nie oznacza koniecznie, że jest łatwe. Proste rzeczy bowiem często wymagają dużego wysiłku. Prostota wynika z tego, że każdy z nas ma ciało. Za pomocą naprawdę łatwych do wykonania ćwiczeń możemy nauczyć się wsłuchiwać w naszą emocjonalność, która przez to ciało płynie. Trudność jednak polega na pracy, którą trzeba włożyć, żeby zrobić z tego styl życia. Ludzki mózg potrzebuje 50 godzin treningu, żeby dobrze nauczyć się danej rzeczy. Zakładając zatem, że będziemy ćwiczyć przez 30 minut dziennie, potrzebujemy ponad trzech miesięcy, żeby wprowadzić zmianę do swojego życia. Z drugiej strony jeśli w trzy miesiące mogę opanować rzecz, która będzie mi pomagać przez całe życie, to moim zdaniem warto. Jestem zadziwiony tym paradoksem, jak często rzeczy proste wcale nie są łatwe.
Beata: Na ile szkolenie z poczucia własnej wartości przyspiesza jej budowę?
Paweł: Dobrze, że o to pytasz. Chciałbym zastrzec, że na moich szkoleniach nikt w jeden dzień nie zmienia swojego życia i myślę, że tak naprawdę większość osób odczuje z tego powodu ulgę. Tak jak wspominałem, mózg potrzebuje przynajmniej 50 godzin pracy, żeby zbudować nową sieć połączeń neuronowych. Dlatego dobre szkolenie do tego przygotowuje. Oszczędza też czas i własną skórę. Nie musisz uczyć się na własnych błędach, możesz czerpać z doświadczeń innych i trenera. To w realnym życiu zabezpiecza przez schodzeniem na manowce w temacie poczucia własnej wartości.
Chętnie pokazuję narzędzia i mapę terenu, również z możliwymi zagrożeniami. Wykonujemy ćwiczenia, które potem trzeba będzie robić „na trasie”. Robię to z radością i całą uwagą, jaką w sobie mam. Jednak z całym szacunkiem do siebie i całej branży szkoleniowej to tylko trening, warsztat. Życie zaczyna się kiedy z niego wyjdziesz.
Beata: Dziękuję za rozmowę:)
Paweł Walczak – Skoncentrowany na wdrożeniu trener, konsultant i coach. Pomagam zwiększać sprzedaż i budować relacje. Pracuję metodami pozwalającymi usuwać przewlekły stres, wypalenie zawodowe i skutki traumy. Pokazuję, jak samopoznanie prowadzi do wzrostu jakości życia w życiu zawodowym i prywatnym.
Jestem autorem książki „Proaktywny telemarketing”, regularnie piszę artykuły o tematyce dotyczącej sprzedaży i obsługi klienta do gazet branżowych. Przez piętnaście lat związany ze sprzedażą, zarówno na stanowiskach sprzedażowych jak i menedżerskich. W 2007 r. zrealizował kryteria sprzedaży organizacji MDRT, dołączając tym samym do grona najlepszych na świecie sprzedawców produktów ubezpieczeniowych i inwestycyjnych.
Ze szkoleniami związany jestem od 2008 roku. Siedem lat doświadczenia na stanowisku trenera i konsultanta sprzedaży. Pięć lat doświadczenia jako coach mindfulness i redukcji stresu.