Słowa, które ranią – Anna Kossak

| |

Słowa mają wielką moc. Często o tym zapominamy. Mogą nie tylko motywować, pocieszać, dać nadzieję, ale i zniechęcić, obrazić czy wreszcie zranić. Jak to działa? Przeczytaj o słowach, które ranią.

annakossak

Słowa, które ranią

Anna Kossak

„Zranić mnie może tylko ten, komu na to pozwolę” – od kiedy usłyszałam te słowa Eleonory Roosevelt, stały się dla mnie życiowym mottem. Bo to, jak się czuję, zależy ode mnie. Człowiek dojrzały, jakim staram się być, nie uzależnia swojego nastroju od tego, co mówią lub robią inni. Ma szczęście w sobie – i chociaż zdarzają się złe dni, nawet bardzo złe, chociaż spotykają nas niezależne od nas zdarzenia (najczęściej będące jednak konsekwencją przeszłości: wybranego kierunku studiów, danego kandydata na męża czy ulokowania swoich nadziei w niewłaściwej „przyjaciółce”…) – po danej sobie chwili słabości warto ponownie chwycić ster.

Żyjemy z ludźmi. Z nimi też robimy biznes.

Relacje – kto na nie stawia, ten wygrywa. Zawsze. Jeśli ktoś zawiedzie Twoje oczekiwania, to pamiętaj, że to były właśnie Twoje oczekiwania, a nie czyjeś obietnice. A jeśli ktoś złamał dane słowo? To znaczy, że warto wyciągnąć z tego wnioski i starać się n popełnić kolejny raz tego samego błędu, np. myślenia życzeniowego albo lokowania swoich tęsknot w kimś, kto nie ma ochoty ich spełnić.

Podstawowym sposobem komunikacji nadal pozostaje rozmowa.

SMS-y i e-maile były przyczyną niejednej solidnej awantury, bo słowa napisane, zwłaszcza przez osobę nieświadomą charakterystyki tego sposobu komunikacji, mogą być całkiem inaczej zrozumiane i odebrane, niż nadawca miał zamiar. Pamiętajmy, że dwa monologi nie są rozmową. To częsty błąd popełniany przez pary w kryzysie: słyszały, że rozmowa to podstawa, więc gadają… każde swoje. A to nie o to chodzi.

Są pewne słowa, które od razu wychodzą od nadawcy z intencją zranienia.

Z różnych powodów. Może sama jesteś nadawczynią takich komunikatów? Każdy ma inną wrażliwość, to oczywiste, i czasami zbytnia dosadniość może sprawić przykrość. Forma też jest ważna, ale czasami mocna kropka nad i potrafi zdziałać więcej, niż chodzenie dookoła Wojtek. Wielu konfliktów udałoby się uniknąć, gdyby ludzie umieli mówić wprost, bez zostawiania pola do domysłów. Jeśli robisz biznes, a ktoś powie, że coś jest nie tak – masz dwie możliwości: poczuć się urażona (wtedy niczego nie zmienisz) lub powściągnąć swój zły nawyk przewrażliwienia na własnym punkcie i przemyślenie: może coś w tym jest? Wtedy masz szansę na korzystną dla Ciebie zmianę.

Co z tą intencją zranienia?

Są osoby, które swoją frustrację odreagowują w ten sposób, że kłują słowną szpilą. Nic konstruktywnego z tego nie wynika, to po prostu taki słowny brzydko pachnący pierd. Ciągle krytykuje i obraża, choć nie używa wulgarnych słów. Przy znajomych rzuca obraźliwe dowcipy pod Twoim kątem. Gdy próbujesz protestować, macha ręką: to tylko żart. Uwaga, masz u swego boku słownego agresora.

Co zrobić, by nie paść ofiarą jego ataku?

Językowa agresja w domu, w związku dwojga ludzi, to obelgi, wyzwiska, oskarżenia. Słowa, które zadają ból. Ranią do żywego. Dlaczego? Bo agresor w jakiś sposób jest dla Ciebie ważny, albo po prostu masz niestabilną samoocenę, że we wszystkim dopatrujesz się ataku. Ale czasem ktoś po prostu trafi w Twój czuły punkt (świadomie – bo Cię zna, lub przypadkowo). Wtedy takie słowa ściskają Ci serce. Bolą bardziej niż uderzenie kamieniem. Rany słowne zadają nie tylko mężczyźni, ale też kobiety.

W słownej agresji panie w niczym nie ustępują panom, a czasem nawet ich przewyższają.

Przemoc w języku może być jawna i ukryta. Ktoś, kto atakuje otwarcie, z reguły niczego nie owija w bawełnę, wręcz wali prosto z mostu: ty kretynko, ty idioto… Prowadzi otwartą bitwę, a słowami posługuje się tak jak bronią. Ukryty agresor zaś toczy wojnę podjazdową, wbijając nóż w plecy, zadając ciosy poniżej pasa. Agresję ukrywa w żartach, półsłówkach, fałszywym współczuciu, w niewinnych z pozoru słowach. Zakamuflowaną przemoc trudniej rozpoznać i trudniej się jej przeciwstawić.

Jak się przed nią obronić?
„Weź jeszcze jedną bułeczkę, do twarzy ci z w rozmiarze XL”. „Niedługo swojej głowy zapomnisz”. „Czego innego można się po tobie spodziewać…” Nie ma w tym ani obelg, ani wyzwisk, ot, małe niewinne żarciki. Dlaczego więc nie śmieszą? Bo trafiają w najczulsze punkty, niosąc ze sobą niewypowiedziane wprost komunikaty: „wciąż masz problemy z nadwagą”, „nie można na tobie polegać”, „z niczym sobie nie radzisz”, „jesteś nieudacznikiem”.

Gdy próbujesz się bronić, słyszysz: „Przecież to tylko żart!”. Oczywiście może się tak zdarzyć, że o tylko żart. Każdy popełnia gafy. Wtedy osoba po prostu przeprosi. Jeśli to się zdarza często, przy każdym spotkaniu – niestety to agresja ukryta w tych „żarcikach”. Jak pisze Lillian Glass w książce „Toksyczni ludzie”, ktoś, kto mówi niemiłe rzeczy lub sprawia nam przykrość, po czym oświadcza, że to tylko żart, tym samym zdradza, jak nieprzyjazne uczucia żywi wobec nas. Zygmunt Freud natomiast powiedziałby, że to dowcipy tendencyjne, które występują wtedy, kiedy nie można sobie pozwolić na czynną agresję. Dlatego, gdy słyszymy uwagi tego typu, nie dajmy sobie wmówić, że to tylko żart. Mamy prawo się bronić przed językową agresją – chociażby poprzez naukę asertywnej komunikacji i demaskację podłych intencji.

Obrażanie między słowami

„To taka prosta książka, że nawet moja żona by ją zrozumiała”. „Czy to takie trudne schować rachunki do teczki? Ponoć inteligentny jesteś”. „Tylko do sprzątania się nadajesz”.

Nawet, ponoć, tylko – wydawać by się mogło, że to nic nieznaczące słowa. W rzeczywistości podstępnie przemycają treści, które mogą być uznane za napastliwe, poniżające czy godzące w czyjeś uczucia. Pomyślmy chwilę, jaki sens się w nich kryje? Pierwsze zdanie można przetłumaczyć: moja żona jest tak tępa i głupia, że nie rozumie trudnych książek. Drugie: inni mówią o moim mężu, że jest inteligentny, ale to nie może być prawdą, skoro nie potrafi poradzić sobie z najprostszymi sprawami. Trzecie: ona jest tak ograniczona, że nie nadaje się do niczego i najlepiej będzie, jeśli zajmie się sprzątaniem.

Językowa zakamuflowana agresja ma różne wymiary.

Żeby się obronić, trzeba nazwać rzecz po imieniu i zapytać wprost: „Czy uważasz, że jestem głupia lub nierozgarnięta?”, „Dlaczego umniejszasz moją inteligencję?” I nie dajmy się zwieść wykrętnej odpowiedzi: „Przecież ja tego w ogóle nie powiedziałem”, albo „nic takiego nie mówiłam”.

Krytyka człowieka, a nie jego działań to także domena słownych agresorów.

„Ona boi się własnego cienia”. „On nie potrafi niczego skończyć”. „Ona nigdy nie jest niczego pewna”. Dodatkowym kopniakiem jest to, kiedy osoby, które powinny być nam najbliższe, zwracają się o nas w trzeciej osobie – per on, ona. To rodzi językowy dystans i wyklucza emocjonalną bliskość, odcina od współczucia. Żeby przełamać tę barierę, poprośmy: „Proszę, mów do mnie inaczej”, „Mów do mnie, a nie o mnie, dobrze?” oraz „Co konkretnie miałeś na myśli, kochanie, możesz powtórzyć?”. Warto, aby agresor spojrzał nam w oczy i powiedział wprost, jaki ma zarzut i dlaczego, a potem, aby uzasadnił swoje pretensje. Jeśli będą, a z reguły będą, niesłuszne, poproś aby na przyszłość inaczej formułował swoje uwagi – bezpośrednio, na temat i tylko wtedy, jeśli faktycznie są uzasadnione. Niestety, aby działało – potrzebna jest konsekwencja w demaskowaniu.

Jeśli we wszystkich uwagach dopatrujesz się ataku – jesteś przewrażliwiona i z pozytywną wrażliwością nie ma to nic wspólnego. Ale jeśli ma kłopot z jednym agresorem – broń się.

„Boli mnie to, co powiedziałeś”. „To przykre, że tak do mnie mówisz” – używaj jak zdartej płyty, bo tak również możesz się bronić. Gdy jednak usłyszysz od agresora: „Jesteś przewrażliwiona”, „Wszystko wyolbrzymiasz”, „Oj tam, nie przesadzaj”, „Bierzesz wszystko zbyt serio” – nie zgadzaj się na to. Problem nie polega na tym, że brakuje Ci poczucia humoru albo nie potrafisz właściwie ocenić sytuacji, tylko w tym, że agresor przemyca do swoich wypowiedzi poniżające Cię treści jako obiektywne oczywistości oraz podważa wiarygodność Twoich odczuć, redukuje je do zwykłych błahostek, bo chce uniknąć odpowiedzialności za własne słowa.

Psycholodzy nie mają wątpliwości: każdy agresywny komunikat może być dla nas informacją o drugim człowieku, o jego niezaspokojonych potrzebach.

Może więc agresor zrzuca na Ciebie winę, bo czuje się wewnętrznie bezsilny? A może boi się skonfrontować z samym sobą i swoimi odczuciami? Lub też dla niego to najprostszy sposób rozładowania napięcia? Jeśli bez emocji wsłuchasz się w napastliwe słowa, czasem zamiast agresora zobaczymy bezsilnego i zestresowanego mężczyznę lub zagubioną i znerwicowaną kobietę.

Jak sobie pomóc?

Przede wszystkim trzeba uwierzyć w siebie i w swoją wartość. Bez tego ani rusz. Nikt nie powinien nikogo poniżać, ani za pomocą jawnej ani ukrytej agresji. Świadoma własnej wartości, możesz wyznaczać granice. Każda z nas ma je indywidualne, bo zależą one od progu wrażliwości. Mów jasno i wyraźnie, jakich zachowań nie będziesz tolerować. Na przykład: gruboskórnych żartów, złośliwych przytyków, a potem wymijających odpowiedzi. I pilnie strzeż wyznaczonych granic, zdecydowanie sprzeciwiając się słownej napaści. Za każdym razem, kiedy dotrą do Ciebie agresywne słowa, kiedy ktoś chce Cię zranić i poniżyć, mów stanowczo: stop! przestań! Zdecydowana reakcja uświadomi agresorowi, że mówisz poważnie i nie zgadzasz się na przemoc.

Świadomie używaj odpowiednich słów.

Każde oskarżycielskie stwierdzenia warto przekształcić w zdanie: „Wiem, że nie…” (wiem, że nie jestem przewrażliwiona; wiem, że nie szukam zaczepki; wiem, że nie staram się mieć ciągle ostatniego słowa…). Jako ofiara słownej przemocy możesz być pewna jednego: wszystko, co o Tobie powiedział agresor, jest nieprawdą. I nie ma żadnej Twojej winy ani odpowiedzialności w tym, że ktoś Cię atakuje i poniża. Wyczuł ofiarę, więc sobie pozwala. Nie umiesz sobie poradzić? Poszukaj zewnętrznego, najlepiej fachowego wsparcia. Językowa agresja to zbyt ważna sprawa, by ją zlekceważyć.

Akty przemocy fizycznej najczęściej są poprzedzone aktami słownej agresji.

Poprzednie

Rozmowa z ekspertem – Poczucie własnej wartości – Paweł Walczak

Zatańcz ze sobą w 5 rytmach – Agnieszka Szczepaniak

Dalej