Od dawna marudziłam, że pojechałabym do SPA. Mam pilniejsze wydatki, a rzadko biorę udział w konkursach, bo brakuje czasu. Do tego konkursu zostałam zaproszona przez Kasię Rybicką podczas konferencji SPK, która powiedziała, że oto tu Panowie robią zdjęcia i można wygrać weekend w Narvil Hotel Conference&SPA. No i stanęłam… nie mając większych nadziei na wygraną… Aż tu pewnego dnia…
Dzwoni do mnie Kasia, która mi entuzjastycznie gratuluje wygranej. Wtedy kiedy już zdążyłam zapomnieć o tym konkursie. Przypomniała mi o co chodziło i się ucieszyłam. Nawet bardzo. Okazało się, że informacja o wygranej została wysłana przez FB i wpadła do inne – do których nie zaglądam. Szybko odkopałam wiadomość i odpisałam. Potem było już tylko omówienie szczegółów i oczekiwanie na voucher.
W różnych SPA bywałam kilkakrotnie. Były czasy kiedy było mnie na to stać, a czasami coś też wpadało. Lubię SPA i jego atrakcje. Lubię jak ktoś się mną zajmuje, kocham masaże i inne rozpieszczające ciało zabiegi. Tym razem jednak nie był to wyjazd nastawiony na tego typu atrakcje. Chciałam pospacerować, skorzystać z możliwości rejsu żaglówką po jeziorze i pójść do jacuzzi, które bardzo lubię. To taka trochę pochodna od hydromasażu, który jest dla mnie mega relaksujący.
Dotarliśmy wczesnym popołudniem, po zwiedzeniu Serocka, gdyż doba w Narvilu zaczyna się od 16.00. Hall jest duży i majestatyczny, wysokością trochę onieśmiela.
Ale w końcu nie wie jednym hotelu miałam okazję być, więc odnalazłam się po chwili. Kolejka do rejestracji spora. Obsługa bardzo miła. Pani tłumaczyła wszystko z anielską cierpliwością i uśmiechem na twarzy. Wreszcie dostaliśmy pokój i udaliśmy się do windy. Pokój przyjemny, dość przestronny i wyposażony w to co potrzebne. Dla mnie jedynym mankamentem było dość wąskie, dwuosobowe łóżko. Być może w apartamentach są większe:) My mieliśmy standard.
Już w trakcie rejestracji zarezerwowaliśmy miejsce na rejs żaglówką na 16.50. I wiesz co udało się strzelić! Było po burzy i świeciło słońce. Nigdy wcześniej nie płynęłam żaglówką i muszę przyznać, że spodobało mi się. Oczywiście na dłuższe trasy wybrałabym jednak większą, ale samo żeglowanie – bardzo przyjemne i cała godzina przeleciała jak zwykle za szybko 🙂
A to już my…
Później nadszedł czas na jacuzzi. Zaplecze fajne. Basen spory, choć na tak wielki hotel myślę, że może być czasami przepełniony. Jacuzzi było z bardzo gorącą wodą, dla mnie niestety za gorącą, ale trochę posiedziałam. Basen wraz z jacuzzi jest przeszklony i goście hotelowi mogą do niego zaglądać. Wokół basenu leżaki. No i jest brodzik, co dla mam z dziećmi może być ważną wiadomością.
Zresztą w hotelu było sporo rodzin z dziećmi. Było te mnóstwo obcokrajowców. Słyszałam rosyjski, chińki bądź inny wschodni język, niemiecki.
Wieczorem mieliśmy zaproszenie do restauracji Aruana.
Stolik był bardzo wygodny i rogowy, lubię mieć widok na całą salę restauracyjną. Pani, która nas obsługiwała była miła i kompetentna, opowiadała nam o każdym daniu ze szczegółami. Uwierz mi nie były to codzienne dania. Przystawka to jajko wędzone z grasicą cielęcą i sałatką. Było podane w słoiku, który po otwarciu wypuścił dym z wędzenia. Całość trzeba było dokładnie wymieszać. Do tego było pieczywo i masło. Na drugie danie były policzki wieprzowe, warzywa, makaron. A najdziwniejszy był deser:) Były to słone lody maślane na czekoladzie i skarmelizowanym cukrze. Muszę przyznać, że wyszukane, szczególnie przystawka i deser. Ciekawe w smaku, ale jednak lody wolę w tradycyjnej odsłonie:)
Po kolacji spacer i wyjście na dyskotekę, która jednak jakoś słabo interesowała gości hotelowych, więc zagraliśmy w piłkarzyki. Broniłam się dzielnie, ale poległam 😉
No i dzień skończył się późno, był intensywny i bardzo przyjemny. W niedzielę było śniadanie, piłkarzyki, spacer na przystań i trzeba było się ewakuować do 12.00. Słońce przeświecało zza chmur i kusiło, więc nie omieszkałam wyciągnąć się na leżaczku przed hotelem tuż po wymeldowaniu:)
Zawsze szkoda wyjeżdżać z takich miejsc. Dlatego myślę sobie, że warto przyjeżdżać już w piątek, żeby poczuć się bardziej na wakacjach. W każdym razie dobre i to, bo ja kocham odkrywać nowe miejsca, jest to dla mnie inspirujące i mam wtedy poczucie, że coś się dzieje, a ja żyję pełnią. Chętnie pojadę tam znowu jeśli będę miała taką możliwość lub nadarzy się okazja.
Sam hotel już z zewnątrz jest okazały. Warto podkreślić, że jest otoczony lasem, a w jego pobliżu jest mnóstwo drzew. Jest kort tenisowy i siłownia na wolnym powietrzu. Dla głodomorów jest grill i restauracja pod gołym niebem – również wśród zieleni. Można pograć w kręgle, squasha, bilard. Nie można się tam nudzić, nawet jeśli nie dopisuje pogoda.
Jest to miejsce jak najbardziej biznesowe,ale i rodzinne. Hotel ma kilka sal konferencyjnych. Tu po całym dniu konferencji możesz się zrelaksować w basenie czy SPA. A dla dzieci są organizowane atrakcje i jest animator, więc rodzice mogą spokojnie odpocząć. Jeśli będziesz miała okazję tam jechać – jedź śmiało! Jeśli będziesz musiała zorganizować wyjazdową konferencję – też dobre miejsce.
W drodze powrotnej zrobiliśmy sobie jeszcze spacer brzegiem Jeziora Zegrzyńskiego, w poszukiwaniu Pałacu Radziwiłłów, który okazał się być niedostępny nie tylko do zwiedzania, ale również do odnalezienia:) Ale spacer po Rezerwacie Przyrody Jadwisin – przedni! Z takimi widokami. Kilka filmików znajdziesz również na moim Instagramie – zapraszam!
Bardzo udany weekend, nie tylko pod względem pogody, ale i miejsca, nastroju, po prostu całości, która była spójna:)