W niewoli przymusu – Anna Kossak

| |

Ile razy w ciągu dnia mówisz – muszę to, muszę tamto. Wszystkie te muszę napędzają nasz dzień i niemalże zmuszają do różnych czynności, które niekoniecznie lubimy. Ciekawe jakby wyglądało nasze życie, gdyby nic się nie musiało. Macie ochotę na chwilę refleksji? Zapraszam!

Anna Kossak kolor

W niewoli przymusu

Anna Kossak

 

Wyobraź sobie, że nikt nic nie musi…

Że każdy może robić to, co chce, co uważa za słuszne. Że każdy ma wolną wolę daną przez Matkę Naturę/Stwórcę/Boga/Kosmos/Przodkinię Małpę/Czy Co Kto Chce. Chciałabyś, żeby tak było? Mówisz – masz! Właśnie dokładnie tak jest 🙂

„Nieprawda! Muszę…”

… spłacać kredyt, zajmować się dziećmi, pracować, być popychadłem prezesa, wstawać o świcie, tolerować teściową, patrzeć na tego głupka mojego męża, sprzątać, gotować obiad z trzech dań, jeść, oddychać… „Muszę! Nie mam wyjścia!”. Tak Ci się tylko wydaje.

To nic innego, jak fałszywe i blokujące przekonania, bo musisz tylko siusiu, kupkę i ponieść konsekwencje swoich wyborów. Resztę możesz według chęci i uznania.

Chcenie i co z tego wynika (lub nie), to osobny temat. Tu chcę się rozprawić z poczuciem codziennego przymusu do czynności, których nie lubisz. Jesteśmy – zwłaszcza my, kobiety – kulturowo wtłoczone w mechanizm powinności i przymusu: że to my musimy się starać, chodzić na wywiadówki, szorować ubikacje, znosić upokorzenia, gotować obiad i być sexy. Same sobie nie odpuszczamy, bo nikt nas tego w domu i w szkole nie uczył. Kobieta potrafi być bezwzględna dla innej kobiety z przekonaniem, że „dobrze jej tak” (brak rzeczywistej solidarności kobiet to temat na osobny artykuł). Nie bierzemy pod uwagę, że przymus jest przemocą.

Jeśli masz poczucie, że cokolwiek musisz, to pozwalasz, by Twój mózg się nad Tobą znęcał.

Cała rzecz polega na tym, abyś to Ty panowała nad umysłem, a nie umysł robił z Tobą, co chce. Mózg płata nam figle. Lubi kierować Tobą w taki sposób, w jaki go nauczyłaś (jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, kliknij TU. Działamy jak automaty: jedną drogą wracamy do domu jak koń do stajni, nie zastanawiamy się nad czynnościami wyuczonymi. To oczywiście ułatwia życie, ale i ogranicza. Bo mózg przez lata nauczony lenistwa i sięgania tylko po znane zasoby, będzie się bronił przed zmianą (nawet na lepsze) i wciągał Cię w znane sobie koleiny. A że niewygodne? Dla Ciebie, bo on je lubi 🙂

Poczucie przymusu i braku wyboru zniewala.

I jest cała rzesza kobiet, którym z tym wygodnie. Bo przecież one muszą… (tu wstaw dowolną czynność lub zaniechanie czynności), więc same przed sobą zwalniają się z odpowiedzialności za własne wybory i życie. Tak bardzo wtłoczyły się w daną szufladkę, że nawet jeśli ją otworzą, nie bardzo wiedzą, jak z niej wyjść.

Rozpraw się ze swoimi „muszę”.
Zajmijmy się nimi po kolei:

– Spłacać kredyt – tak sądzisz? A raty Cię przytłaczają i tracisz radość życia… Więc mam dla Ciebie doskonałą wiadomość: wcale tych rat płacić nie musisz! Możesz kredytu nie spłacać nawet od dziś. „Ale jak to…?” – zapytasz. – „Przecież jak nie będę spłacać, to zabiorą mi mieszkanie!”. To ja Ci odpowiadam: zabiorą! Nikt Ci nie każe w nim mieszkać. Nie ma przymusu. Badania pokazują, że 60% osób bezdomnych nie chce mieć domu, bo nie chcą być zniewolone. Proste 🙂 „No ale ja nie chcę być bezdomna i chcę mieszkać w moim mieszkaniu!” – zawołasz, być może nawet nieźle wkurzona na moją bezczelność. To ja odpowiem: skoro chcesz, to spłacaj. Ale ze zrozumieniem, że nie musisz, będzie Ci łatwiej i przyjemniej żyć. A co, jeśli kiedyś raty kredytu nie stanowiły problemu finansowego, a dzisiaj nim są? Cóż, to są konsekwencje dokonanych wyborów. Pocieszające jest to, że ZAWSZE jest jakieś wyjście. Ale to inny temat.

– Zajmować się dziećmi – też nie musisz 🙂 Bo kto Ci każe? Są domy dziecka. Tak, wiem – jadę po bandzie. Po to, żebyś rozszerzyła swój umysł i zobaczyła, że zajmowanie się dziećmi wynika z decyzji o ich posiadaniu. Ja nie należę do matek, które musiały oglądać każdą kupkę w nocniku. Wspierałam się moimi Rodzicami i opiekunkami, bo zamiast budować pojazd kosmiczny z klocków czy przebierać lalki – wolałam pracować. To był mój wybór na wtedy i nie mam wyrzutów sumienia (co nie znaczy, że kilku rzeczy nie zrobiłabym teraz inaczej. Ale czasu nie cofnę, więc się nie zadręczam). Jeśli każdą łyżeczkę kaszki chcesz dawać swojemu dziecku osobiście – ok. Jednak naprawdę wcale nie musisz. „Ale mi nie ma kto pomóc” – powiesz. Wtedy wybór masz taki: dajesz radę lub jednak szukasz wsparcia, bo chcesz, albo korzystasz z domu dziecka. Straszne? Straszne jest poczucie na co dzień, że musisz, bo inaczej nie możesz. Ono nic nie wnosi i nie ułatwia życia, a jedynie do niego zniechęca.

– Pracować, być popychadłem prezesa, wstawać o świcie – dokładnie ta sama metoda rozprawiania się, bo tego też nie musisz. Praca Ci nie pasuje? Szukaj innej. Jedna z tancerek narzekała, że taki ciężki ma los, bo musi użerać się w nocnym klubie z pijanymi facetami. Powiedziałam, że wcale nie musi, może iść pracować na kasie w supermarkecie czynnym do 21.00. Popatrzyła na mnie jak na kosmitkę. „Ale tyle nie zarobię!”. No właśnie. Więc jak chcesz „tyle” zarabiać i nie masz innego pomysłu, to miej świadomość, że jest to Twój wybór, a nie przymus. Czasem ludzie podejmują różne skrajne decyzje, bo chcą spłacić dług, zarobić na coś, zdobyć pieniądze na leczenie… Dokonują wyboru: chcę mieć X pieniędzy, więc decyduję się na to i to. Bez poczucia przymusu łatwiej osiągną postawiony cel, bo jak się naprawdę chce, to Kosmos sprzyja i nie ocenia 🙂 A może należysz do osób, którym się nie chce pracować? Wolno Ci. W takim razie poszukaj sposobu na inną organizację dochodów, jeśli chcesz je mieć. Część kobiet nie chce i woli, żeby mąż wyliczał pieniądze na pieluchy i tampony. Jeśli nie lubisz wstawać o świcie, ale „musisz”, bo tak rozpoczyna się Twoja praca – masz wybór: zmienić ją lub zaakceptować fakt, że ta właśnie Ci pasuje, więc aby w niej pracować, chcesz o tym świcie wstawać. Naprawdę nikt Cię do tego nie zmusza. To jest Twój wybór. Świadomość tego zdejmuje z barków ciężar przymusu.

– Tolerować teściową – też nie musisz 🙂 Kto Ci każe? Mąż? Jeśli Cię zmusza, to znaczy, że Wasza relacja ma elementy siłowe (dzieci wychowane w takich domach z dużym prawdopodobieństwem zasilą gabinety specjalistów). Jeśli nie umiesz sobie z tym poradzić – poszukaj fachowej pomocy, bo samej będzie Ci trudno. Ale może być tak, że kochasz męża i nie chcesz mu sprawiać przykrości, wiec godzisz się na to czy tamto. A widzisz! Czyli nie musisz! To jest Twój wybór.

– Patrzeć na tego głupka mojego męża – przecież możesz zamknąć oczy… 🙂 A poważnie: kobiety z różnych powodów odchodzą od mężów i z różnych powodów z nimi zostają. Czasami twierdzą, że z miłości, ale rzadko ma to z nią COKOLWIEK wspólnego (zarezerwuj 2 godz. i obejrzyj webinar o miłości – TU). Czasem wolą cierpieć, niż wysilić się i dokonać zmiany (ofiary przemocy są zniewolone i same nie dadzą sobie rady – potrzebna im pomoc, w przypadkach skrajnych nawet wbrew ich woli, bo tej po prostu w danej sytuacji nie mają – ale to też inny temat). Jeśli zostajesz z mężem z jakiegokolwiek (Twoim zdaniem logicznego) powodu, to miej świadomość, że to jest Twój wybór, a nie przymus.

– Sprzątać, gotować obiad z trzech dań – bo co, rodzina umrze z brudu lub głodu? Bo nikt tak ładnie nie pomiesza sałatki i nikt nie wie, jak się włącza odkurzacz? Poczucie niezastąpioności kobiet jest niesamowite… I nagle ich życie się rozpada, kiedy dzieci wykrzykują, że nikt ich o poświęcanie się nie prosił, a mąż zabiera starannie wyprasowane koszule, zostawia żonę z błyszczącą podłogą, domowymi kotletami i odchodzi do kobiety (nie zawsze młodszej i ładniejszej), której będzie robił spaghetti i podawał co rano kawę do łóżka…

-Jeść, oddychać – też wcale nie musisz 🙂 Oczywiście biologicznie jesteśmy zaprogramowani na przetrwanie. Ma to związek  z jedzeniem i oddychaniem, które traktujemy automatycznie jako coś oczywistego i nie myślimy o tym, żeby zastanowić się nad jakością tych czynności. A szkoda. Uważność w tych aspektach niesamowicie podnosi jakość życia. „Muszę jeść, żeby żyć” – powie niejedna z Was. A ja na to: jeśli chcesz żyć – i to dobrze jakościowo – zwracaj uwagę na to, co i jak jesz oraz czym oddychasz. Wrzucanie w organizm śmieci źle działa na mózg (udowodniono, że to, co się dzieje w Twoich jelitach, ma wpływ na Twój nastrój i na zdrowie całego organizmu). Jerzy Kosiński, kiedy przestał chcieć żyć, uznał, że aby tego dokonać, najprościej będzie przestać oddychać, więc założył na głowę foliowy worek i dokładnie go zakleił… Jeśli ktoś nie chce żyć, nie można go to tego zmusić (czasem po nieudanej próbie samobójczej osoba zmienia zdanie, ale to także inny temat).

Jak przestać musieć?
Jeśli oczywiście chcesz 🙂 Bo jak wolisz być zniewolona, to nikt Cię nie uwolni 🙂

  • Kontroluj, co i jak mówisz. Znam paplających mężczyzn, ale niestety wśród paplaczy kobiety stanowią większość. Wyrzucają z siebie potok słów, nieuważnie, bez zastanowienia nad znaczeniem używanych wyrazów czy uściśleniem pojęć abstrakcyjnych. Same się ograniczają, pozwalając mózgowi na trzymanie się twierdzenia, że „takie jest życie”, „faceci to świnie”, „klienci są głupi i tylko patrzą, jak mnie oszukać”. Słowo ma swoją moc. Mówiąc, słyszysz. Twój mózg działa podwójnie: wytwarza myśli i koduje, co mówisz. W ten sposób dajesz mu trzymać się w ryzach krępujących Cię przekonań.
  • Naucz mózg, że słowo „muszę” zawiera element przemocy, więc zamiast tego świadomie będziecie używać słowa „chcę”. „Chciałabym” – tego słowa używaj w rozmowach z innymi jako formy grzecznościowej. Mózgowi mów jasno: „chcę!” – bo z „chciałabym” można dyskutować, z „chcę!” lub „nie chcę!” – raczej trudno 🙂
  • Chęć sprawowania nad wszystkim kontroli i twierdzenie, że „muszę” – zawsze wiąże się z jakimiś deficytami kontrolującego.
  • Jeśli znowu przyjdzie Ci do głowy, że coś musisz, zastanów się: po co Ci to? Jeśli odpowiedź brzmi: „bo tak trzeba” – to znaczy, że Twój mózg nie da Ci się tak łatwo wyzwolić spod jego zamordystycznego panowania 🙂 Warto skorzystać ze wsparcia.
  • Niedawno odbyłam rozmowę dotyczącą płatności. Usłyszałam, że: „…skoro chcę płacić rachunki, to jest to dla mnie w kategorii muszę, bo nie chcę, żeby odcięli mi prąd”. Zachęcam do tego, żeby zmienić kategorię 🙂 Skoro chcesz płacić rachunki, bo chcesz mieć prąd, wodę, nowy samochód na kredyt – to wcale NIE MUSISZ na to zapracować, tylko CHCESZ tyle zarabiać, żeby płacić 🙂 „Ale to jest to samo” – może ktoś powiedzieć. Moja odpowiedź: w znaczeniu tak, w formie nie, a ta różnica jest kluczowa dla mózgu. „Ale to trudne!” – zawoła niejedna z Was. A ja odpowiem: może na początku, bo nauczyłaś swój mózg, że musisz, więc nauczenie go, że wcale nie – wymaga trochę wysiłku.

A wysilisz się, jeśli zechcesz 🙂

Poprzednie

Ciało i emocje, czyli jak Cię widzą…

Ortoreksja – w zdrowym ciele zdrowy duch? – Katarzyna Stefaniak

Dalej