Networking jest coraz popularniejszą formą poznawania nowych osób, głównie w celach biznesowych lub projektowych, ale nie tylko. Zdarzało mi się chodzić na networking kilka razy w tygodniu. Niestety ostatnimi czasy, głównie z braku czasu, nie chodzę już w tyle miejsc. Jednak jak tylko mogę to staram się wyjść do ludzi, bo networking, moje drogie, to przede wszystkim ludzie, relacje, bycie, rozmowa, słuchanie. Tym razem wybrałam się na Saską Kępę do Busy Bee na networking specyficzny, bo powiązany z robienie sesji zdjęciowych…
Była piękna sobota, na początku maja. Leniwa. Wybrałam się na umówioną godzinę i zastałam panie siedzące przy stole i zajadające zdrowe sałatki, orzechy, migdały, owoce. Timing był opóźniony, więc się rozsiadłam. Był to dla mnie czas relaksu, no bo co innego można innego robić czekając na swoją kolej do malowania i pozowania do zdjęć?
Przy stole toczyły się rozmowy, zmieniały dziewczyny. Porozmawiałam z wieloma z nich, było to bardzo inspirujące popołudnie, bo przekonałam się, że wiele kobiet ma takie problemy jak ja. To podnosi na duchu, ale z drugiej strony lepiej by było ich nie mieć. Często niestety trudno jest przekuć pasję w pieniądze i móc z niej żyć. Może to kwestia przeformułowania całości, może łutu szczęścia. Nie wiem. Wiem, że trzeba robić wszystko co możliwe, żeby zadziało się pozytywnie.
Takie spotkania uświadamiają mi, że energia kobieca jest naprawdę ważna. Wymiana doświadczeń, wiedzy, a nawet marzeń jest budująca. To nic, że czasem się poskarżymy, że ponarzekamy – to też część życia. Jednak mówiąc o swoich problemach czujemy ulgę, to daje siłę. Działa jak balsam na duszę.
Dzięki otwartości na drugiego człowieka po prostu poznałam dwie historie chwytające za serce. Nie zdradzę szczegółów, powiem tylko, że jak jesteś otwarta to i ludzie się otworzą. A tam wtedy wyhamowałam i zamieniłam się w słuch. Ludzie to czują i wiedzą, że mogą wtedy powiedzieć coś o sobie, bo jest na to przestrzeń. Nawet niewiele wypytywałam. To się jakoś magicznie samo działo.
Miałam okazję zobaczyć jak te dziewczyny się zmieniają, jak makijaż je upiększa i jak rozkwitają przed kamerą. Wiem, wzięło mnie na poetyzowanie, ale było to cenne doświadczenie. Slow. Ja się po prostu nigdzie nie spieszyłam…
CYKnij sobie networking to czas na rozmowy podczas sesji makijażowo-zdjęciowej, która odbywa się gdzieś w tle. Podobał mi się pomysł z tym, żeby każda z pań mogła zrobić sobie zdjęcie z atrybutem związanym z tym co robi, czym się zajmuje. Takie zdjęcia na pewno przydadzą się na FB, czy w innych mediach społecznościowych, w których również budujemy swój wizerunek.
Niestety nie mam zdjęć z naszych rozmów, ale zrobiłam kilka na tarasie Busy Bee, żeby Ci przybliżyć klimat tego dnia.
I też kilka zdjęć z planu zdjęciowego, który był wszędzie.
Niestety nie udało mi się załapać na sesję zdjęciową, ale wybaczam, bo to popołudnie było super!
Mam jednak nadzieję, że dziewczyny, Chryścina Kava, która mnie tam zaprosiła, fotograf Joanna z No to cyk i pani od makijażu, powtórzą to wydarzenie i wtedy będzie okazja.
Przed wyjściem części dziewczyn zrobiłyśmy zbiorowe zdjęcie, które widzicie na górze posta, autorstwa No to cyk.
Do zobaczenia na kolejnej odsłonie CYKnij sobie networking:)