Dziś obszerny artykuł Anny Kossak, która wywraca do góry nogami powiedzenie: od przybytku głowa nie boli. Czyżby?
Od przybytku głowa… pęka!
Anna Kossak
Z pewnością znasz to przysłowie, że od przybytku głowa nie boli. I możesz myśleć, że tak jest. Bo która z nas nie chciałaby mieć przybytku, dostatku, szczęścia, powodzenia u fajnych facetów, kreatywności i pomysłów? No chyba takiej nie ma. Sama do niedawna uważałam, że od przybytku absolutnie głowa nie boli. A jednak zaczęła mi pękać.
Przybytek tak samo szkodzi jak niedobór.
Można źle się czuć z powodu przejedzenia i głodu, zbyt forsownych treningów i braku ruchu, zbyt długiego snu i z niedospania. Za dużo propozycji to kłopot z decyzyjnością. Są ludzie, którzy w nieskończoność porównują oferty portali z wycieczkami, glazurą czy sprzętem RTV. Jeśli to ich pasja i nie zamęczają swoimi rozterkami otoczenia, to w porządku. Gorzej, jeśli tracą na to czas, który lepiej by spożytkowali inwestując w życie rodzinne czy towarzyskie. Znam kobietę, która cały dzień (!) potrafi spędzić w sklepie, wybierając dziecku spodnie.
Są też tacy, którzy nie umieją zdecydować się na wybór życiowego partnera. Liczą, że kolejny będzie jeszcze lepszy, cokolwiek by to miało znaczyć.
Kłopoty z decyzyjnością to kłopoty z pewnością siebie.
Jeśli Ci jej brakuje, to nie uwierzysz, że możesz dobrze zdecydować w ciągu kilku godzin, a nie tygodni. Chcesz wypaść jak najlepiej przed sobą, rodziną, znajomymi. Poświęcasz siebie i czas na szukanie najlepszej opcji. A w efekcie i tak część albo wszyscy będą niezadowoleni. Łącznie z Tobą. Bo jak już zdecydujesz, to zamartwiasz się, że może inny wybór byłby lepszy. Boisz się, że wybierając jedno, rezygnujesz z drugiego, może atrakcyjniejszego. Może wcale nie – ale to Ci nie przychodzi do głowy. Często się mówi, że jak jest za duży wybór, to trudno się zdecydować. Nadmiar opcji bywa wyczerpujący :).
Jesteśmy wychowywani w taki sposób, że boimy się szybkiego podejmowania decyzji. „Brak decyzji to też decyzja”, ale tylko czasami. Zwykle jest to strata czasu.
Poczucie własnej wartości jest kluczowe we wszystkich naszych działaniach.
Także w podejmowaniu decyzji. Bo jak źle wybiorę, to co się stanie? Osoba z brakiem pewności siebie będzie mieć wyrzuty sumienia, w przypadku wymówek – poczucie krzywdy, poczucie winy w przypadku wybrania rzeczywiście najmniej korzystnej opcji. U osób nie mających problemów z poczuciem własnej wartości dokonanie złego wyboru wiąże się z błyskawicznym procesem myślowym: co mogę z tym zrobić? Nic? Przepraszam. Nie pasuje innym? Mogli włączyć się w wybieranie, reklamacji nie uwzględnia się. Najwyżej dobrą kolację na przeprosiny :). Są większe nieszczęścia na tym świecie niż cztery dni w przemarzniętym hostelu (osobiście przeżyłam to w Lizbonie. Nie ja wybierałam, szłam na gotowca. Więc także się nie czepiałam, bo i po co?).
Podjęcie decyzji to odpowiedzialność.
Nie ma nic gorszego niż ludzie, którzy wyręczają się innymi, a potem mają pretensje. Nadmiar narzekania jest w Polsce powszechny. Albo jest za zimno, albo za gorąco. Taką mamy kulturę, że na pytanie: „Co słychać?” odpowiadamy: „Stara bida”. Boimy się, że jak przyznamy się do zadowolenia z życia, to zaraz ktoś będzie coś od nas chciał. Mnie osobiście męczy nadmiar malkontenctwa. Unikam takich ludzi zawodowo i prywatnie.
Z decyzją wiążą się konsekwencje, których często nie umiemy przewidzieć. Jedni unikają wyborów, bo nie chcą ponosić konsekwencji, inni bez zastanowienia podejmują ryzyko, ale konsekwencjami próbują obdarować kogoś innego. Szukanie winnych to nad Wisłą najpowszechniej uprawiana dyscyplina sportu. Nie ma co rozdzierać szat, jeśli nie ma możliwości zmiany sytuacji. Szkoda życia na nadmierne myślenie, „co by było, gdyby”. Co innego, jeśli niekorzystny wybór jest kwestią zaniedbania (Twojego lub innych) – ale to inny temat. Poza tym: często obawiamy się nie tego, co nam realnie zagraża. Organizatorzy dużej masowej plenerowej imprezy bali się, że będzie padało. Niestety była patelnia i 40 stopni w cieniu.
Kiedy od przybytku głowa pęka?
Częściej niż nam się wydaje, tylko na co dzień o tym nie myślimy, bo albo żyjemy niezbyt uważnie, albo nadmierną uwagę koncentrujemy nie na tym, na czym warto. Czasem rzeczywiście przybytek nie uwiera, ale nie zawsze. Jest przysłowie mówiące, że co za dużo, to nie zdrowo. Zresztą: życie nie jest czarno – białe. Czasem bywa tak, a czasami siak. Przyjrzyjmy się temu przybytkowi, który rzekomo nie powinien powodować bólu głowy.
Dostatek
Czym jest? Mędrcy powiadają, że każdy ma dokładnie to, czego potrzebuje, tylko często tego nie widzi. Powszechnie dostatek kojarzy się z pieniędzmi. Chciałabyś prowadzić biznes na bardzo dużą skalę? Jak Teresa Mokszysz z Mokate albo Grażyna Kulczyk? A zdajesz sobie sprawę z tego, że duże obroty to także duże wydatki i niekoniecznie duże dochody? Jeśli komuś brakuje kilku stówek do pierwszego, może czuć się niekomfortowo, ale jest szansa, że znajdzie wsparcie (gorzej jeśli wpadnie w spiralę długów u lichwiarzy – wtedy robi się niebezpiecznie). Z nietrafionych inwestycji na wiele milionów „odbyło się” niejedno samobójstwo i niejedna narkotykowa albo alkoholowa autodestrukcja. Właściciel pierwszej firmy polonijnej nie udźwignął ciężaru nagłej zmiany kursu dolara w latach dziewięćdziesiątych. Miał samochody (7 mercedesów w tamtych czasach!), nieruchomości (także za granicą), wiele kobiet… Zabrakło mu kilku milionów. Wiele firm po wejściu na giełdę padło. Nie poradziło sobie z nagłym dokapitalizowaniem. Poza tym dobrobyt rozleniwia, także mentalnie. Martwisz się, że nie masz pracy? Szukaj jej, ale zastanów się, jak najlepiej wykorzystać to, że nie masz 9 czy 10 godzin wyjętych z dnia. Może zajmiesz się rozwijaniem swojego talentu?
Szczęście
Kolejny termin wymagający uzgodnienia. Czym jest szczęście? Można być za bardzo szczęśliwym? Filozofowie nad tym łamią sobie głowy od wieków. Jeśli jesteś w ciąży i dowiesz się, że urodzisz trojaczki – to będzie nadmiar szczęścia czy kataklizm? Są ludzie, którzy w momencie powodzenia tracą kontakt z rzeczywistością i popadają w pychę. Są też tacy, którzy pierwszego dnia urlopu martwią się, że za dwa tygodnie będą musieli opuścić tę rajską wyspę. Czasem może nas dopaść świadomość przemijania i nie ma w tym nic złego. Nie da się przeżyć życia tylko na szczęśliwym haju. Trudne doświadczenia hartują. Pod jednym warunkiem: że nie są nam serwowane w nadmiarze. Wtedy potrafią złamać największego twardziela, przy czym dla każdego ten nadmiar jest inny. „Im więcej ciebie, tym mniej” – śpiewała Natalia Kukulska. Są osoby, które nie chcą bliskości, zobowiązań, wspólnej codzienności. Nadmiernie boją się straty, dlatego ograniczają dopływ szczęścia.
Powodzenie u fajnych facetów
A są tacy? 🙂 Spieszę donieść, że są. Tyle że czasem nie umiesz tego dostrzec. Bo po prostu często sama nie wiesz, czego chcesz. Wiesz, czego nie chcesz – i to wiesz doskonale. Więc to przyciągasz. A fajny facet jest tuż obok. Tylko ma brzydkie buty, albo nosi wąsy. Więc go skreślasz. Ale czasem jest tak, że jednocześnie masz na oku dwóch lub trzech. I co wtedy? Ach, jakiż piękny powód do babskich pogaduch! Rozpatrywanie wszystkich „za” i „przeciw” poszczególnych kandydatów, przy dobrym (lub średnim, tak też bywa) winie, i ta Twoja bezradność w podjęciu decyzji… To pół biedy. Gorzej, kiedy jesteś szczęśliwa ze swoim mężem, a na Twojej drodze pojawi się wulkan. Do tej pory myślałaś, że jak wszystko w małżeństwie jest ok, to nikt mu nie zagraża. Niestety, nie znasz dnia ani godziny. I obyś nie poznała, bo ten nadmiar jest wyjątkowo niebezpieczny.
Kreatywność
Ludzie bardzo kreatywni mają duży kłopot. Nic innego nie robią, tylko wymyślają. Idzie im to bardzo sprawnie. Tyle że to nieprawda, że liczy się pomysł. Dobrych pomysłów na świecie jest dużo. Od nich się zaczyna. Ale jest coś, bez czego nawet najlepszy pomysł nie ma szans na sukces. To realizacja. Ktoś kiedyś zmierzył (jak? Nie wiem), że realizowanych jest tylko 5% pomysłów. A reszta kłębi się w tych kreatywnych głowach… Sama ostatnio tego doświadczyłam. Skończyłam pisać drugą książkę, jestem na etapie własnych poprawek. Ale mam już trzecią rozpoczętą, pomysł na czwartą i notatki do piątej. A do tego pomysły na dwa scenariusze, którymi byli zainteresowani wszyscy producenci filmowi, z którymi rozmawiałam. No i co robić najpierw?!
Tu wkracza decyzyjność.
Dogadanie się ze sobą, czasem z innymi (na jaki pomysł jest bieżące zapotrzebowanie). To nieprawda, że się nie ma czasu. Każdy go ma. Tylko przeznacza/poświęca na różne aktywności. Czasem dokonuje złego wyboru. Nieraz mogą ograniczyć okoliczności (choroba, inna aktywność, trafienie szóstki w Lotto 🙂 ). A czasem te okoliczności pozwalają na zwolnienie tempa i nabranie właściwej perspektywy. Utrata pracy, pieniędzy czy kogoś bliskiego w niejednej historii życia była początkiem pięknych zmian. Niektórzy twierdzą, że nie ma Boga, bo jest za dużo na świecie zła. Nie biorą pod uwagę, że pod wpływem trudnych doświadczeń człowiek wyrabia swoją wrażliwość. Dorota Stalińska, ofiara wypadku drogowego, po rehabilitacji zaczęła działać na rzecz poszkodowanych i zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Z tragicznego rodzinnego doświadczenia Ewy Błaszczyk powstała klinika ”Budzik”, której bez tragedii by nie było.
Multizadaniowość
Jesteś z niej dumna: szybko robisz pięć rzeczy jednocześnie. Uważasz się za niezastąpioną (to najczęstsze złudzenie kobiet, nieraz brutalnie rozwiewane). Wyręczasz dziecko, bo denerwuje cię jego ślamazarność. I hodujesz życiową kalekę. Wyręczasz faceta, bo myślisz, że on dobrze nie przewinie dziecka. A jeśli przewinie źle – dziecko od tego umrze? Nie, ale Ty bronisz wszystkiego jak lwica. Najlepiej władasz mopem. Tylko ty umiesz zapłacić rachunki. I z nadmiaru obowiązków zapominasz, że jesteś nie tylko matką, panią domu i właścicielką firmy. Zapominasz o jednej z najważniejszych ról w życiu partnerskim. Przestajesz być kochanką. Zawsze mnie zadziwia, że kobiety nie tracą ochoty na kontrolowanie wszystkich procesów rodzinno – domowych i mają na to mnóstwo siły o każdej porze dnia i nocy, za to szybko tracą ochotę na seks…
Multizadaniowość jest jedną ze sprawności, ale nie jest to sposób na każdy obszar w życiu. Robisz wszystko? To znaczy, że tak naprawdę, dogłębnie, zmysłowo – nie robisz niczego. Skup się na jednym choć przez chwilę.
Jedno daje wszystko.
Wyłączenie logicznego myślenia (umysł nam płata naprawdę niezłe figle), skupienie się na odczuwaniu (na tym teraz zarabiają światowi trenerzy: uczą Mindfulness i Slow life): smaku, dotyku, piękna chmur na niebie. Ciało i psyche tworzy całość i takie podejście nie jest chwilową modą. To konieczność. Zdobycze cywilizacji nadmiernie nas rozpraszają. Zbyt dużo niepotrzebnych bodźców dopuszczamy do swojego mózgu, który działa 24 godziny na dobę. Przyswaja wszystko. Na szczęście większości nie pamiętasz, ale na swoim dysku masz to zapisane. Nadmiar bodźców to zmora XXI wieku. Nasza zmora. Nie pójdziesz na wszystkie spotkania. Nie poznasz wszystkich ludzi. Nie obejrzysz 275 kanałów telewizji kablowej. Ale możesz skupić się na życiu. Twoim. Z rozszerzeniem na innych. Tych drogich, kochanych. Na tych, z którymi źle się czujesz, szkoda energii.
Zwolnij.
Nie tylko na drodze. Im dłużej przyglądam się ludziom (i sobie), tym jestem pewniejsza, że szybko lubią żyć ci, którzy naprawdę nie żyją. Szukają podniet na zewnątrz, bo nie umieją celebrować chwili. I nie mam na myśli negowania uprawiania ekstremalnych sportów, jeśli one nie przesłaniają codzienności. W dzikim pędzie ucieka się od siebie. Mam znajomą, która mówi, że najbardziej nie lubi bezczynności, bo wtedy dopadają ją różne myśli. I prawie pięćdziesiąt lat ucieka przed samą sobą. Uważa, że inaczej „się nie da”, chociaż życie dawało jej różne szanse, których nie chciała wykorzystać do zmiany. W jakiś sposób lubi tę swoją codzienność przepełnioną smutkiem i rzadkimi chwilami radości. Boi się odwrócenia proporcji.
Graty są zbędnym przybytkiem.
Co dla kogo jest gratem – to oczywiście pojęcie względne. Dla mnie grat to coś, czego nie potrzebuję, ale mam. Zbieraczki potrzebują wszystkiego :). Ja redukuję swoje graty (ubrania, przedmioty, „tomisięprzyda”…), oddając na bazarki wspomagające zwierzaki. Uważam, że graty zawalają życie. Tłamszą przepływ energii. Blokują.
Życie jest TERAZ.
Nie wczoraj i nie jutro, bo wczoraj było, a jutra może nie być. Goniąc za nie wiadomo czym, nie dogonisz niczego. Czasem brak jest tym, z czego możesz czerpać. Czasem nadmiar jest przekleństwem. Bo tak jak nie można mieć za dużo miłości, dobra, szczęścia, tak można mieć zbyt wiele chorób, niekorzystnych zbiegów okoliczności, zbyt dużo złych myśli i emocji. Nauczyłaś się złorzeczyć i narzekać? Oducz się. Narzekanie to styl życia. Zmiana nie jest prosta – utrwalone nawyki rządzą Tobą poza Twoją świadomością. Przestań myśleć o tym, kto jaki jest. Zacznij myśleć o tym, jak piękny świat Cię otacza. Lato. Tak mało go mamy. Jagody. Maliny. Czarne olbrzymie czereśnie. Ja już nauczyłam się uwielbiać „tu i teraz”. Multizadaniowa bywam, ale preferuję slow. Świadomie skupiam się na czuciu smaku truskawki, pracujących mięśniach na fitnessie, aksamitnej skórze mojej córki w trakcie głaskania, mojej kobiecości w seksie, mojej kobiecości i duszy w tangu…
Zwykle skupiamy się na brakach. Ja proponuję systematycznie szacować swoje zasoby. Czy od tego przybytku może pękać głowa…? 🙂
* Fot. Ryszard Baryliński
Możliwość komentowania została wyłączona.