W związku z Nowym Rokiem zapraszam do tematycznego artykułu Ani Kossak o postanowieniach noworocznych.
Wiele z nas chce coś zmienić w swoim życiu w tym przełomowym momencie, coś dla siebie zrobić, zaczać uprawiać sport, albo po prostu więcej się ruszać lub wyjechać w jakieś wymarzone miejsce. Przygotowujemy plany na nadchodzący rok, marzymy o tym jak będzie wyglądało nasze życie jak już je zrealizujemy. Niestety bardzo szybko o nich zapominamy po powrocie do codzienności. Zapraszam do lektury!
Postanowienia noworoczne
Anna Kossak
Lubimy rytuały. Czynienie postanowień noworocznych jest jednym z nich. W ten sposób – świadomie lub nie – programujemy nasze mózgi na działanie w określonym kierunku. Jedni nazywają to zabobonami, inni wierzą, że „coś w tym jest”. A to nic innego jak działanie na podświadomość.
Przejście w Nowy Rok to także początek kalendarza pachnącego nowością, bez zapisków i bazgrołów. Nie zastąpi go elektroniczny gadżet. Badania EEG pokazują, że podczas ręcznego pisania uaktywnia się taki obszar w mózgu, który w trakcie stukania w klawiaturę jest uśpiony. Zrobienie porządków przed nadejściem nowego roku, oddanie długów w starym – to także nasze rytuały. Chcemy zacząć od nowa, z czystą kartą.
Podejmowanie postanowień w pierwszy dzień roku jest kwestią umowną.
W innych kulturach Nowy Rok może zaczynać się w marcu lub w październiku. Data tak naprawdę nie ma znaczenia, lecz jeśli chcemy zmiany, warto ustalić samemu ze sobą moment przełomowy. Teraz mamy pod ręką właśnie 1 stycznia.
Niektóre postanowienia mają sens, inne nie, jak to w życiu. Sens ma wszystko to, czego z dobrymi intencjami naprawdę chcemy. Często jednak tylko udajemy. A potrafimy i bardzo lubimy pięknie się oszukiwać. To nasz mechanizm obronny. „Chcę, ale…” – rozpoczynamy wyliczankę: nie mogę, nie wychodzi, nie mam czasu…A tak naprawdę inne rzeczy są ważniejsze. I mózg szuka usprawiedliwień, żeby poprawić nam samopoczucie.
Zły doradca: poczucie przymusu.
Czasem robimy pewne rzeczy dlatego, że wydaje nam się, że coś się powinno, albo że coś musimy. Pragniemy akceptacji. Dlatego spełniamy oczekiwania innych. Jeżeli nadmiernie, znaczy, że mamy kłopoty z poczuciem własnej wartości. A wszystkim i tak nie dogodzimy.
Dobrym postanowieniem noworocznym może być: większa uważność na bliskich.
Uważność niekoniecznie jest związana z ilością czasu. Liczy się jakość i to, czy widzimy sygnał, kiedy naprawdę bliska osoba nas potrzebuje. Ci, którzy na co dzień dbają o siebie, swój komfort, rozwój, są bardziej wrażliwi na potrzeby innych. I nie opowiadają o swojej dobroci, tylko działają. Ci, którzy twierdzą, że „teraz właśnie zajmą się sobą”, najczęściej nic innego nie robią, a innymi zajmują się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą. A ci, którzy się zagubili w oddaniu dla innych, najczęściej tego nie widzą i potrzebne jest nagłe tąpnięcie (zdrowotne, śmierć kogoś bliskiego, duża strata), aby się obudzili.
Zanim podejmiesz postanowienie noworoczne, zastanów się, czego TY tak naprawdę chcesz.
Czy chcesz tego dla SIEBIE? Czy dlatego, że tego oczekuje od Ciebie otoczenie? A może tylko tak Ci się wydaje? Możesz skonsultować się z przyjaciółmi, tyle że oni, emocjonalnie zaangażowani, mogą nie udźwignąć Twoich oczekiwań. A jeśli systematycznie ich sobą zamęczasz, z pewnością mają Cię dość. Jeżeli naprawdę chcesz jakiejś zmiany, a jest Ci trudno, idź do fachowca. Psuje się samochód – jedziesz do warsztatu. Nie umiesz się odnaleźć – idź do gabinetu. Szkoda życia na szarpaninę.
Postanowieniem może być samorozwój. Zajęcie się sobą to NIE egoizm.
Moim zdaniem nie ma zdrowego egoizmu, tak jak nie ma zdrowego raka. Egoiści wykorzystują innych. Zwykle to oni oświadczają, że teraz zajmą się sobą – a od zawsze nic innego nie robią. Tyle że się nie rozwijają, a wykorzystują innych. W samorozwoju chodzi o to, by poszerzyć swoje horyzonty dla dobra własnego, ale także dla dobra innych.
Postanowieniem noworocznym może być uporządkowanie rodzinnych relacji.
To nie znaczy, że rodzina zatańczy, jak jej zagrasz. To znaczy, że możesz przestać kopać się z koniem i przemodelować swoje zachowanie, z rezygnacją z kontaktów włącznie.
Postanowienia warto spisać.
W każdej chwili można do nich zajrzeć, przypomnieć sobie, wrócić na wyznaczony tor. Czasem potrafimy – nawet jak bardzo chcemy – o czymś zapomnieć, bo mózg płata różne figle. I jeżeli przychodzi moment, że zastanawiasz się: „Czy naprawdę chce mi się do tego dążyć? A w ogóle po co mi to?” – zajrzenie do zapisków może sprowokować kolejne pytanie: „Czy to, co teraz dzieje się w moim życiu, przybliża mnie do celu? Czy nie?”. Jeżeli nie, to: „wracam na drogę, z której zeszłam, czy nie warto się tym zajmować?”. Jeżeli Twoje działania przybliżają Cię do upragnionego celu, to czytając swoje zapiski, odświeżasz automotywację i radośnie idziesz dalej.
Zewnętrzne wsparcie przy postanowieniach.
Warto poszukać, kiedy postanowienie dotyczy spraw związanych z emocjami, czyli np. relacji z innymi. Czasem trudno samemu je uporządkować, zmienić – zwłaszcza jeśli konflikt trwa od dawna. Nie każdą relację można odbudować (nie każdą warto!) i aby nie mieć poczucia winy czy krzywdy, warto przyjrzeć się temu z psychologiem. Ale nie dajmy się zwariować! Nie z każdą sprawą trzeba „kłaść się na kozetce”. Jeżeli coś sobie obiecasz, a nie dotrzymasz, nie biczuj się. Widocznie podjęte wyzwanie nie było dla Ciebie wystarczająco ważne. I zamiast ściemniać, przyznaj się do tego i idź dalej.
Priorytety potrafią się zmieniać.
Nawet w ciągu chwili. Może wydarzyć się coś takiego, co zupełnie zmieni kolej rzeczy. Powiedzmy, że odkładasz pieniądze na wycieczkę życia. I okazuje się, że ktoś zachorował i jest w potrzebie. Możesz nie zareagować – to Twój wybór. A możesz wyjąć z konta odłożoną gotówkę i dać albo pożyczyć potrzebującemu – bo zmieniły się Twoje priorytety. Postanowienie noworoczne, że „w tym roku na pewno wyjadę na Filipiny”, oddala się w czasie. I tyle.
Po co Ci „to”?
Zanim ogłosisz, że czegoś chcesz, zastanów się: po co Ci „to”? Podam przykład. Na szkoleniach wielokrotnie spotykam się z kobietami, które mówią: „ja bym tak bardzo chciała być przebojowa”. Pytam: „po co ci to?”, a ona: „nie wiem”, albo mówi, że jej się wydaje, że „takim jest łatwiej”. Drążę dalej: „a skąd to wiesz?” i znów słyszę, że „tak jej się wydaje”. I te postanowienia noworoczne też często są budowane na tym, co nam się wydaje.
Mądre i ważne postanowienia.
To oczywiście sprawa indywidualna i subiektywna. To, co ważne dla mnie, Tobie może w ogóle nie przyjść do głowy. A może warto zrobić sobie jeden rok bez postanowień? Szczególnie jeśli w latach poprzednich robiłaś je i nie realizowałaś. W tym roku postanawiasz, że nic nie postanawiasz. I dajesz sobie czas na wzięcie oddechu bez „napinki”. Jeśli masz mnóstwo pomysłów i nie wiesz, w co „ręce włożyć” – spisuj pomysły i odczucia z nimi związane. Notatki w formie emocjonalnego dziennika pozwalają na większy wgląd w siebie. Bo myśli kłębią się w głowie, wywołują emocje – jeżeli pozytywne to ok, jeżeli frustrację, to gorzej – i dalej nic z nich nie wynika, a Ty kręcisz się wokół własnego ogona. „Czarno na białym” to podstawa do dalszej pracy: nad celem lub nad odpuszczeniem.
Postanowieniem godnym rozpatrzenia jest: więcej dobrego czasu dla bliskich.
Jeśli są ważni i jeśli masz taką potrzebę. Lepsza godzina w miłości niż tydzień w awanturze. Truizm? To przyjrzyj się, jakiej jakości czas dajesz tym, kogo rzekomo kochasz. Ile w tym jest dla wszystkich przyjemności?
Postanowienia uniwersalne?
Na przykład: postanawiam nie zatruwać sobą otoczenia. Żeby móc dotrzymać, najpierw warto się sobie przyjrzeć. Zadać sobie kilka pytań. Co robię z własnym czasem? Jak funkcjonuję w swojej rodzinie? W swoim otoczeniu? Ilu mam przyjaciół? Kto chętnie się ze mną kontaktuje? Kto najczęściej nie odbiera ode mnie telefonów? Czy ja odbieram telefony? Umiem podziękować? Dotrzymać słowa? Odmówić? Co zarzucają mi Ci, których kocham? Szczere odpowiedzi pomogą zobaczyć siebie z innej perspektywy. Ci, którzy twierdzą, że „ludzie są źli, że zwracają się tylko wtedy, kiedy czegoś chcą”, najczęściej pokazują swój własny cień. Zobaczenie w sobie truciciela jest trudne, bo truciciel najczęściej nie wie, że nim jest….
Unikać truciciela to wyzwanie.
Jest zbyt wiele ofiar przekonania, że bez względu na wszystko rodzina jest najważniejsza. Nawet jak niszczy. A ja wbrew temu mówię, że nie. To, że z kimś mnie łączą więzy krwi, nie jest najważniejsze. Bo najważniejsze jest to, co nas łączy emocjonalnie. Bardzo często osoby niespokrewnione ze sobą są nam o wiele bliższe, niż siostra, brat czy rodzice. Tylko wstydzimy się do tego przyznać. Jeżeli osoby spokrewnione krzywdzą, to nie musisz mieć wyrzutów sumienia, że postanowieniem noworocznym będzie odcięcie się. Nie daj się krzywdzić. Szkoda życia. Najczęściej jest tak, że od truciciela po prostu trzeba uciec, odseparować się. Ludzie podejmują wyzwania, żeby spowodować zmianę w jakiejś osobie, ale nie tędy droga. Jeżeli ktoś mnie krzywdzi, to szkoda energii na walkę, by „jego/ją zmienić na lepsze”, lepiej się usunąć i tę energię spożytkować na odbudowanie siebie, swojego poczucia własnej wartości, swoich relacji z innymi. Truciciel w pracy, dziecko w toksycznym związku – to osobny temat. W ogóle temat toksycznych relacji to osobny duuuży dział. Niektórzy nie zgadzają się, by tym określeniem „naznaczać” innych. W moim przekonaniu w tym wypadku poprawność polityczna jest nie na miejscu. Smród trudno nazwać aromatem. Szkodnik jest szkodnikiem.
Postanowieniem noworocznym może być znalezienie odpowiedzi na pytanie: „jak chcę ułożyć swoje życie?”. Spisz, pomyśl, co możesz zrobić? Kto może Ci pomóc? Czego potrzebujesz, żeby dokonać zmiany? Odpowiedzi wytyczą drogę. I jeśli zechcesz, to dojdziesz nią do celu. Może nie zaraz. Może po włożeniu dużego wysiłku, odrzuceniu starych przyzwyczajeń i CAŁKOWITEJ zmianie myślenia. I odrodzisz się jako zadowolony z życia człowiek. Przede wszystkim dla siebie. A otocznie tylko na tym skorzysta.
Ja osobiście tak robię, i nie ma zmiłuj: szkoda mi życia na zmagania z trucicielami. Współczuję im braku autorefleksji, ale mówię zdecydowane: NIE. Widziałam zbyt wiele poharatanych fajnych kobiet, zbyt wielu poranionych dobrych mężczyzn, by dawać taryfę ulgową osobom, które niszczą innych. Nieraz całą rodzinę zatruwa jeden truciciel, z którym reszta się cacka.
Życzę dobrych noworocznych postanowień i wytrwałości!
Ania Kossak
Z mojej strony też życzę Wam wszystkim udanego Sylwestra i bardzo dobrego Nowego Roku 2015, niech będzie dla Was pomyślny w sferze zdrowotnej, osobistej i zawodowej!
Wszystkiego najlepszego!!!!!